Quantcast
Channel: Homemaking is hot!
Viewing all 58 articles
Browse latest View live

Osłaniamy ogród za domem - rabata przy siatce

$
0
0
Miał być post o domku ogrodnika, a będzie o tym nad czym pracowałam przez ostatnie dni czyli roślinach sadzonych przy ogrodzeniu. Zapraszam:)



Bardzo, ale to bardzo nie chciałam szpaleru tui z tyłu ogrodu. Miałam ochotę na cisy, jałowce.. Jednak gdy przyszło do zakupu okazało się, że iglaki, które wybierałam rosną za niskie lub za wysokie, zbyt wąskie lub za rozłożyste, mają nie takie wybarwienie igieł, ostatnimi laty chorują albo mają trujące owoce lub nasiona. I poległam. Zdesperowana machnęłam ręką i pojechałam po powszechnie występujące w naszych ogrodach tuje. Kolor mi odpowiada, wysokość i szerokość też, szybko rosną, nie mają trujących owoców. Cóż się dziwić że takie popularne, że mają wszyscy? Już wiem czemu mają:)
Tym sposobem w moim ogrodzie zamieszkało siedem żywotników szmaragd:

Na przemieszanie różnych gatunków drzew się nie odważyłam, mamy mały ogród, w którym i tak dużo się dzieje. Jednak by przełamać ścianę posadziłam dwie hortensje bukietowe Limelight - wysokie o dużych kwiatach w kolorze biało seledynowym. 

Przed nimi posadziłam bukszpany, które planuję formować w kule by uginające się pod ciężarem kwiatów pędy miały na czym się wspierać. Jednak najpierw bukszpany muszą podrosnąć.
Z tyłu za hortensjami posadziłam miskanta chińskiego Gracillimus, który dorasta do ok. 1,70 m. 

A z drugiej strony hortensji rozplenicę japońską:


W rogu przed ostatnią tują znalazł swoje miejsce dereń, które liście mają rozświetlać ten kąt ogrodu i nawiązywać do koloru przywrotników na rabacie kwiatowej.

Wzdłuż siatki dzielącej nas od sąsiadów posadziłam kolejną, trzecią już hortensję (nie jestem pewna odmiany) oraz bukszpany - te z kolei planuję formować w stożki. Łączą nowe nasadzenia z rabatą kwiatową.



Teraz muszę zadbać o teren wokół nowych roślin i uzbroić się w cierpliwość by urosły i przysłoniły widoki za ogrodzeniem..



A domek ogrodnika już wkrótce :)

Domek ogrodnika

$
0
0


W moim jednoarowym ogródku za domem jest już warzywnik, sad, jest też rabata kwiatowa i kilka drzew.
Jest zadaszony taras do relaksu, a teraz pojawi się jeszcze domek na narzędzia. Przy takim zapale ogrodniczym, jaki mnie ogarnął stał się nieodzowny. W garażu z trudem mieści się auto, a właściwie gdy są rowery to się nie mieści więc przechowywanie tam dodatkowo kosiarki, łopat, grabi, donic i tym podobnego sprzętu na dłuższą metę nie wchodziło w grę.
A skoro już zaczęłam planować domek, to od razu taki, w którym zimą będę mogła przechowywać zmieszczą meble ogrodowe: stół, dziesięć krzeseł, leżak. Jednocześnie, z uwagi na rozmiary naszej działki, miał być możliwie filigranowy.

Domek wykonany został na zlecenie według mojego projektu. Zbudowany został z drewna sosnowego i pokryty gontem bitumicznym. Przywieziony został częściowo zmontowany, i postawiony na środku ogródka bym mogła swobodnie pomalować go z każdej strony:

Okucia zostały zakupione i pomalowane przez pana, który wykonywał domek sprayem do metalu. Wyszło to zdecydowanie taniej niż kupowanie gotowych czarnych - były kilkukrotnie droższe.


Malowanie drewnianej konstrukcji, jak wspomniałam, wzięłam na siebie. Zaczęłam od zabezpieczenia drewna Drewnochronem, a następnie podłogę, drzwi, ściany zewnętrzne oraz listewki w oknie pomalowałam Sadolinem w kolorze jasny dąb.

Kupiłam szybę do okna (zwykła, pojedyncza, wymiar: 50x50 cm, grubość 4mm). Kilka dni później dowiezione zostały brakujące elementy. Zostało zamontowane, domek postawiony na docelowym miejscu i mogłam skończyć malowanie z zewnątrz.

Pozostało pomalowanie domku wewnątrz - tym razem drewno zabezpieczyłam lakierem bezbarwnym, którego mam pod dostatkiem więc nie było sensu kupować drogiego Sadolinu.

Pod oknem zamontowałam półkę (ją zrobiłam już sama, a jakże;) na metalowych, pomalowanych na czarno prostych wspornikach.



Domek postawiony został na betonowych bloczkach - w nawale zajęć nie zrobiłam zdjęć, ale są dokładnie takie same jak te, z których wykonana została "podłoga" w drewutni (zapraszam TUTAJ). Zarówno wówczas, jak i teraz tę podstawę wykonał mój mąż. Dodatkowo na betonie położył matę szkółkarską (agrotkaninę) by zabezpieczyć  podłogę przed wilgocią oraz przerastaniem trawy, a żeby osłonić wystające nieco ponad powierzchnię ziemi betonowe bloki, wkopał przed nimi elastyczne foliowe obrzeża trawnikowe w kolorze brązowym.
Mój mąż zrobił również instalację elektryczną (kabel podciągnięty przez niego został na tył ogrodu jeszcze w trakcie budowy domu, dzięki czemu nie musieliśmy teraz rozkopać trawnika) i domek gotowy - z zewnątrz, bo teraz czeka nas zagospodarowanie wnętrza, a mnie uszycie firanek do okna. I obsadzenie roślinami by nieco "zginął" w zieleni.

Domek częściowo zasłania pełen materiałów budowlanych plac za naszą działką. Tuje w tej roli jeszcze się nie spełniają;)








Rabata przed domem - jak to wszystko szybko rośnie!

$
0
0

Jako początkująca ogrodniczka miałam jakieś tam swoje wyobrażenie o tempie rozwoju roślin posadzonych na rabacie. Jednak to wyobrażenie, jak się okazało, było dalekie od rzeczywistości.
Mianowicie nie spodziewałam się, że posadzone tej wiosny małe sadzonki  jeszcze w tym roku staną się dużymi okazami. Naprawdę nastawiałam się na kilka lat czekania (śmiejcie się, śmiejcie;). Mam tu na myśli funkie, żurawki, ale też hortensję. Zresztą, zobaczcie sami..

Wiosną pokazywałam stworzoną przeze mnie rabatę w zacienionym przez większą część dnia miejscu przed domem. Trzy miesiące temu, w połowie kwietnia wyglądała ona tak:

Po kilku miesiącach rabata się zagęściła i w połowie lipca rośliny przykryły podłoże:
Zakwitły żurawki i hosty:

Liliowiec o żółtych kwiatach przekwitł już dawno, teraz kwitnie drugi w zadziwiającym kolorze:

Praktycznie niewidoczna wiosną na rabacie hortensja jest teraz jej ozdobą:


Rozrósł się barwinek okalający rabatkę: 

Zmiana widoczna jest też na balkonie. Posadziłam tam begonie i komarzyce z białą bakopą. Nie mogąc doczekać się efektu dosadziłam surfinie. W efekcie musiałam wysadzić przytłoczone przez pozostałe rośliny begonie. Wylądowały w osobnej donicy.
Te które pozostały wyglądają obecnie tak:

Czuję, że zestawienie białej surfinii z komarzycą długo pozostanie moim ulubionym. Bakopa nie jest konieczna, bardzo łatwo przesycha w słońcu - dzień zaniedbania wystarczy by pozostały z niej uschnięte gałązki. Jednak trzeba przyznać, że jest urocza:

Czerwone pelargonie w zeszłym roku prezentowały się ładnie, jednak barwnik z opadających płatków brudził podjazd i wejście do domu. 

W przypadku białych kwiatów tego problemu nie ma.

Miejsce przekwitniętych stokrotek i bratków zajęły celozje. Nie znałam wcześniej tych kwiatów. Kupiłam je bo zachwyciły mnie kolory, poza tym były naprawdę tanie.

Wyglądają bardzo egzotycznie:

Nie mogę zapomnieć o stojącej przed domem tui. I ona szybko rośnie, musiałam przesadzić ją do większej donicy: 

Duże zmiany zaszły także za domem. Niewielkie krzewy róż są teraz bardzo okazałe, podobnie jak inne rośliny na kwiatowej rabacie. Jednak tamta część ogrodu to już temat na inny post, chyba że śledzicie profil na Instagramie to wiecie jak to teraz wygląda.

Jak widzicie, cała ta moja wiosenna niecierpliwość była zupełnie bez sensu;) 






Taras - nasza strefa relaksu

$
0
0


Za nami połowa lata, a wraz z jego upływem stopniowo zagospodarowujemy taras.
Dotychczas stał na nim stół (tutaj) i krzesła (tutaj), kupione za grosze i wyremontowane w ubiegłym roku, wyszlifowana i pomalowana na biało stara paleta. Po rzuceniu na nią poduszek jest ulubionym i bezpiecznym miejscem zabaw maluchów gdy rodzice biesiadują obok.

Kolejnym meblem, który pojawił się niedawno, jest leżak. O takim marzyłam od dawno, podobne dostępne są w kilku sklepach, ale ten kupiłam w Jysk'u gdzie trafiła na duuużą promocję. Materac dokupiłam w Ikei gdyż odpowiadał mi dostępny tam kolor. Wymiarami pasują do siebie idealnie.


Przy leżaku stanął stolik z pieńka, jego wykonanie pokazywałam zimą (tutaj). Służy jako podstawka pod kubek z kawą czy lampkę z winem.
Jest i poidełko:
Na moim instagramie można zobaczyć kąpiące się w nim ptaki:)

Ostatnim "meblowym" elementem wyposażenia jest kupiony na allegro fotel brazylijski. Miałam ochotę na hamak jednak z braku miejsca szukaliśmy alternatywy. Przy okazji wizyty u znajomych wypróbowałam podobny wiszący fotel i przepadłam - okazał się niezwykle wygodny.

W sklepach jest ich mnóstwo, w różnych wymiarach, kolorach i cenach, są pojedyncze, ale także podwójne. Ja zdecydowałam się na ten bo bardzo podoba mi się jego stylistyka - łudząco podobna do leżaka dostępnego Jysk, który odpadł z braku miejsca na jego powieszenie. Na fotel miejsca potrzeba niewiele:

Można w nim siedzieć zwyczajnie i po turecku, a także leżeć w pozycji embrionalnej i drzemać. Każda z wymienionych pozycji należy do mojej ulubionej w zależności od okoliczności :D
Ale można i tak, z nogami w górę:

Na hamak rzuciłam poduszkę taką samą jaka trafiła wcześniej na leżak (Jysk).
By uniknąć wiercenia otworu w drewnianej konstrukcji na tarasem, do mocowania użyta została lina oraz karabinek. Rozwiązanie to sprawdza się bardzo dobrze, a gdybyśmy chcieli przenieść hamak w inne miejsce nie pozostaną otwory:

Na pergoli rozpięliśmy siatkę by osłaniała nas przed schodzącym nisko, ale rażącym jeszcze słońcem - do czasu gdy rolę tę przejmie róża pnąca:

Na razie jest jeszcze na to zbyt mała. Jednak kwitnie pięknie:

Przy tarasie postawiłam duże donice terakotowe z rosochatymi żywotnikami green rocket by zyskać nieco intymności:

Dodatków jeszcze nie mam zbyt wielu, jednak są już kinkiety, latarenki, lampiony. Na przykład taki, zrobiony ze słoika, sznurka i przywiezionych z wakacji i muszelek:

Brakuje mi jeszcze kwiatów na parapetach, ale podczas upałów blacha mocno się nagrzewa (wystawa jest płd-zach.) i wszystkie podejmowane przeze mnie próby trzymania na nich roślin kończą się niepowodzeniem. Myślę, że sprawdziłoby się tutaj rozwiązanie takie jak zastosowane przeze mnie z innych względów na parapecie frontowym - pod donicę podłożę deskę izolującą ją od gorącej blachy, a całość otoczę drewnianą osłonką. Niestety czas na to znajdę zapewne dopiero zimą.
A na razie cieszę się latem i roślinami przy tarasie:)






Noże kuchenne - akcja renowacja

$
0
0

Chłodne sierpniowe dni sprawiły, że zabrałam się za kupowane od wiosny stare meble. W trakcie malowania jest  już biurko do sypialni, robię kolejne lustra, na swoją kolej czeka komódka, stół i krzesła.
Czekając na wyschnięcie kolejnej warstwy farby na remontowanym biurku odnowiłam stojak na noże oraz same noże, z uwagi na kiepski stan wyniesione jakiś czas temu na strych.
Wyglądały jak na poniższych zdjęciach. Pociemniałe od wilgoci trzonki, odrapany stojak, nic miłego dla oka:

Przy pomocy szlifierki i papieru ściernego wyczyściłam drewniane elementy:

Trzonki dodatkowo musiałam przetrzeć wełną stalową.

Lubię pracę z drewnem, a że wykonywałam ją na tarasie, z uwagi na schnące w garażu elementy biurka, była tym bardziej przyjemna.

Kolejnym etapem było olejowanie, Przy pomocy białej, bawełnianej szmatki dwukrotnie (przez dwa kolejne dni) obficie nanosiłam olej na wyczyszczone elementy:

Po naniesieniu oleju zostawiałam olejowany przedmiot na ok. 0,5 godz. a następnie białą bawełnianą szmatką ścierałam nadmiar oleju. Oto efekt:


Pozostało wymyć i naostrzyć ostrza noży i stojak ponownie stał się elementem ozdobnym. A co ważniejsze, po okresie deficytu porządnych noży w kuchni, wreszcie mam ich pełny zestaw pod ręką na blacie. Pracy niedużo, a co za komfort;)



Biurko do sypialni - metamorfoza zniszczonego mebla

$
0
0

Miałam sporo szczęścia znajdując biurko do sypialni pasujące stylem do posiadanej już szafy i komody, wymiarami do przeznaczonego miejsca oraz w rewelacyjnej cenie.

Biurko kupiłam wiosną, ponieważ jednak po zimowych pracach ze szlifierką i pędzlem miałam dość przebywania w garażu bez okna, czekało na swój czas pół roku. I oto po kilku miesiącach spędzonych na urządzaniu ogrodu z przyjemnością chwyciłam za narzędzia.

Biurko było nowe, ale miało sporo uszkodzeń. Rysy i wgniecenia nie stanowiły problemu bo i tak miałam dopasować mebel do szafy i komody. Z problematycznymi dla mnie pęknięciami poradził sobie mój mąż.

Zaczynamy:)

Wszystkie elementy biurka (poza blatem) przeszlifowałam szlifierką by zniwelować drobne uszkodzenia, pozostałe powierzchnie przetarłam papierem ściernym. Głębsze wgniecenia wypełniłam szpachlówką do drewna. 

Pęknięciami, jak wspomniałam, zajął się mój mąż.

Po wyrównaniu szpachlowanych powierzchni i oczyszczeniu całości z kurzu dwukrotnie pomalowałam całość białą farbą, taką samą jak komodę i szafę. Do malowania tym razem użyłam pędzla. Po każdym malowaniu przetarłam powierzchnie drobnym papierem ściernym i wełną stalową.




Blat biurka miał być taki jak na komodzie. Przeszlifowałam go szlifierką usuwając miejscami bejcę tak, by powstały smugi. Mocniej przeszlifowałam przy krawędzi, przy której się siedzi by efekt wytarcia wyglądał naturalnie.

Nałożyłam farbę przy pomocy ściereczki gąbczastej i roztarłam na całości, a następnie nadmiar usuwałam namoczoną wodą gąbką kuchenną, korzystając zarówno z miękkiej, jak i ostrej strony gdy chciałam usunąć więcej farby. 

Wcierałam i ścierałam do momentu uzyskania oczekiwanego efektu.

Montażem zajął się mój mąż, mocno angażujący się, jak widzicie, w projekt ponieważ z niecierpliwością czekał na to biurko.


Gdy biurko zostało postawione a docelowym miejscu, ale przed włożeniem szuflad, krawędzie blatu postarzyłam kremem do patynowania.

Pozostało włożyć szuflady, przybić tył, całość zawoskować, zamontować gałeczki..



..i biurko gotowe:





Materiały:
Wykonane z drewna uszkodzone biurko kupiłam na allegro za 49 zł plus 20 zł za transport 
Farba Beckers biały półmat - ok. 0,3l
Nieco wosku i odrobina kremu do patynowania 
Pędzel
Papier ścierny 240 i 400 
Nieco wełny stalowej "0" (paczka kosztuje ok. 13 zł, zużyłam odrobinę)
Gąbka i ściereczka kuchenna

Metamorfozę stojącej obok biurka szafy możecie zobaczyć TUTAJ, a komody TUTAJ.

Udało mi się zaleźć fotel do biurka, oczywiście wymaga odnowienia, ale w międzyczasie walczę z wielkim drewnianym stołem i niezliczonymi powłokami farby, którymi jest pokryty. Na Instagramie relacja z tej walki, zapraszam:)

Krzesła zrobione na szaro

$
0
0

Do pokazywanego ostatnio na blogu biurka do sypialni potrzebowałam krzesło. Okazja trafiła się niedawno, gdy znalazłam na olx drewniany stół. Sprzedającemu śpieszyło mu się bo wyjeżdżał za granicę więc w cenie stołu dorzucił dwa krzesła. Kupione przeze mnie meble pochodząc z wystawek w Austrii.

Krzesła nie miały uszkodzeń, wystarczyło zeszlifować lakier. 

Planowałam, że będą białe z tapicerką w scenki rodzajowe lub kratkę w kolorze czerwonym. Lecz w tym momencie naszła mnie refleksja.. O kącik z biurkiem w sypialni prosił mój mąż i tak sobie pomyślałam, że zrobię ukłon w jego stronę i  do aranżacji wprowadzę pierwiastek męski;)

Krzesła pomalowałam zatem na szaro. 

Do matowej białej  farby Luxens dodałam nieco czarnego pigmentu starając się uzyskać odcień zbliżony do tego, który pojawia się miejscami na blacie biurka. Do malowania użyłam pędzla.

Po wyschnięciu farby dwukrotnie zawoskowałam i wypolerowałam szmatką.

Z tapicerką poszło jeszcze szybciej. Niedawno w second-handzie trafiłam na kupon nowej, porządnej grafitowej tkaniny, za całe 6,50:) 

i wykorzystałam ją teraz do obłożenia siedzisk. Nie zdejmowałam będącego w bardzo dobrym stanie zielonego materiału tylko go wyczyściłam. 
Naciągając materiał na nierównych bokach siedzisk cieszyłam się, że nie zdecydowałam się na kratkę;)


Pozostało przykręcić siedziska, przykleić filcowe  podkładki pod 
nogi i krzesła gotowe.



Tak wygląda krzesło przy biurko. Drugi, postawione w rogu sypialni, ja znam życie, będzie pełniło rolę lokaja;)






Drobny lifting - totalna zmiana

$
0
0

Czasem jedna drobna zmiana pociąga za sobą konieczność kolejnych i wychodzi z tego totalna metamorfoza. Znacie to?
Tak właśnie było u mnie. Pomalowanie krzeseł na szaro (pokazywałam je TUTAJ) zamiast na biało, jak planowałam i zrobienie grafitowej tapicerki zamiast w subtelne wzory (a to wszystko dla męża;) spowodowało, że musiałam dostosować pozostałe meble w sypialni do tych krzeseł.

Gałki i uchwyty biurka i komody pomalowałam sprayem do malowania przedmiotów metalowych w kolorze czarny mat by zagrały z tapicerką krzesła.

Szafę (TUTAJ) i komodę (TUTAJ) pomalowane uprzednio farbą akrylową w półmacie, miejscami postarzone, przemalowałam pędzlem na biało pozbywając się przetarć  i delikatnego połysku. Skorzystałam z matowej farby, tej samej co w przypadku szarych krzeseł, by pomimo różnicy kolorów wykończenie powierzchni było podobne. Całość zawoskowałam. Blat komody pozostał bez zmian.
Biurka nie malowałam gdyż nie miało przetarć. Nowy kolor dostały jedynie gałki. Jednak to właśnie gałki zrobiły największą robotę - teraz meble zagrały:) 

Tak meble wyglądały przed zmianą:

A teraz zapraszam do obejrzenia zdjęć po zmianie:













Odnawiam biurka i wieszam tablice czyli "Witaj szkoło"

$
0
0

To był plan na wakacje, ale jak to w życiu, z realizacją planów bywa różnie. Zaczęłam 31 sierpnia, a skończyłam 1 września, rzutem na taśmę. Z przygotowaniem posta poszło nie lepiej - jak widać, z trudem zdążyłam we wrześniu..

Jednak do rzeczy.
Blaty biurek i jednej z komód w pokojach moich córek, zdziobane długopisami, pobrudzone farbami i lakierami do paznokci, wymagały odnowienia.

Sosnowe blaty tych trzech mebli oryginalnie były bejcowane (ich metamorfozę pokazywałam TUTAJ i TUTAJ).Uszkodzenia po półtora roku użytkowania wyglądały tak:



Blaty przeszlifowałam i pomalowałam dwukrotnie farbą akrylową, zawoskowałam i wyglądają jak nowe.

Nad odświeżone biurka przygotowałam tablice.

Dla starszej córki - kredową w szarej ramie:
Wykorzystałam w tym celu starą tablicę z dykty.
Najpierw żółtą taśmą zabezpieczyłam drewnianą ramę i pomalowałam dyktę farbą tablicową:

Po pomalowaniu i zmatowieniu wełną stalową farby tablicowej zabezpieczyłam ją by pomalować ramę:
Skorzystałam z farby pozostałej po malowaniu krzeseł, tylko nieco ją rozjaśniłam dodając farby białej:

W pokoju młodszej córki nad biurkiem powiesiłam tablicę korkową, zgodnie z życzeniem w ramie pomalowanej na biało:



By przykryć wystający ze ściany haczyk, takerem przymocowałam do ramy sznurek kilka centymetrów poniżej górnej krawędzi. 

Nad biurkami już wcześniej zawisły półki. Ponieważ młodsza córka zażyczyła sobie by wsporniki były białe, ikeowskie czarne pomalowałam farbą w sprayu do metalu:



Jak widać, dziewczynki zagospodarowały tablice zanim zdążyłam zrobić zdjęcia. To dobrze bo znaczy to, że będą wykorzystywane:)

Ja również mam swoją tablicę. Pokazywałam ją już kiedyś (TUTAJ), jednak wówczas nie sądziłam, że stanie się aż tak nieodzowna.Wisi w kuchni nad stołem i jest wypełniona do granic możliwości spisem zajęć dodatkowych moich dzieci. Tablica ta to z mojego punktu widzenia jeden z najważniejszych sprzętów w domu. Gdyby zniknęła.. nie, nawet nie chcę sobie wyobrażać tego chaosu, który by zapanował w naszym codziennym życiu;)
Tablica pomalowana była zarówno farbą magnetyczną, jak i kredową, ale korzystam wyłącznie z tej drugiej opcji.

Odnawiając blaty w pokojach córek, odświeżyłam "przy okazji" konsolę w przedpokoju. Przez ok. 1,5 roku rzucane były na nią klucze i muszę przyznać, że farba i wosk spisały się świetnie, uszkodzenia były niewielkie. Jednak sokoro już zaczęłam malować to odmalowałam i ją. Tym razem pomalowany został cały mebel, który potem oczywiście zawoskowałam:


Po chwili zamętu związanego z rozpoczęciem roku szkolnego wracam do normalnego trybu i już wkrótce na blogu pojawi się nowy post. Tym razem pokażę metamorfozę stołka do pianina. Zapraszam:)

Stołek do pianina - metamorfoza starego mebla

$
0
0
 

Jeśli kupowaliście stołek do pianina to wiecie, że koszt takich stołków jest wysoki. Zwłaszcza, gdy właśnie poniosło się koszt zakupu samego pianina i w dodatku nie wiadomo, czy dziecko będzie grało dłużej niż kilka miesięcy.. My pianino kupiliśmy wprawdzie prawie rok temu, dziecko nadal gra, ale temat stołka umarł śmiercią naturalną, gdyż tymczasowa opcja polegająca na dostawianiu krzesła stojącego przy stole obok okazała się trwała. Oczywiście krzesło od stołu to nie jest właściwe rozwiązanie, denerwowało mnie, ale nic z tym nie robiłam. Do czasu, gdy przypadkiem natknęłam się na olx na bukowy stołek obrotowy za 15 zł, w dodatku w naszym mieście więc wystarczyło podjechać i wziąć. 




Rozkręciłam stołek, przeszlifowałam płaskie powierzchnie szlifierką, a pozostałe ręcznie papierem ściernym, by usunąć warstwę starego lakieru i wygładzić drewno. 
Najtrudniejsza do szlifowania była drewniana śruba, zwłaszcza rowki gwintu, ale i je udało się w końcu wyczyścić przy użyciu zrolowanego kawałka papieru ściernego. 

Pozostało malowanie.
Chciałam uzyskać kolor pianina, ewentualnie stojących obok mebli. Niestety nie udało mi się znaleźć bejcy w kolorze obudowy instrumentu, podejmowane próby uzyskania odpowiedniego koloru z gotowych produktów kończyły się porażką i kolejnym szlifowaniem. Dopiero kilkukrotne nałożenie bejcy w kolorze ciemnego brązu, a na to warstwy bejcy w kolorze ciemny dąb pozwoliło uzyskać kolor, który mi spasował. 

Po wyschnięciu całość zawoskowałam dwukrotnie i wypolerowałam.





Pamiętajcie, że przed bejcowaniem lakier musi być zdjęty bardzo dokładnie,  w przeciwnym razie miejsca z resztkami lakieru pozostaną niezabejcowane i Wasza dotychczasowa praca na nic.



Po podklejeniu nóg filcem, by stołek nie niszczył podłogi, wystarczyło na wierzchu położyć zakupione w Jysk'u futrzane siedzisko i stołek do pianina gotowy:



Duża tablica kredowa w białej ramie - diy

$
0
0

W naszym domu wisi już kilka tablic kredowych (pokazywałam je TUTAJ) jednak ta prezentowana dzisiaj nie jest dla nas. A szkoda, bo z uwagi na gabaryty byłaby bardzo przydatna..

W tartaku zamówiłam deski z wadami, czyli takie jakie najbardziej lubię;) 


 Wyszlifowałam powierzchnię, wyczyściłam spróchniałe miejsca:

zabejcowałam na kolor dębowy. Widać, jak zmęczone były deski:

Przy pomocy gąbki wtarłam białą matową farbę akrylową w drewno, zawoskowałam, wypolerowałam i rama gotowa.
Dyktę pomalowałam farbą kredową tablicową:




Przykleiłam ramę, dodatkowo wzmacniając łączenie wkrętami. I tablica gotowa:





Pozostało przymocowanie haczyków, ale to już po decyzji czy tablica zawiśnie poziomo czy pionowo. A może będzie stojąca? 
Na nowego właściciela czeka w sypialni, w miejscu w którym wkrótce stanie lustro.




Drewniana rama lustra trochę inaczej- diy

$
0
0

Zadowolona z realizacji pierwszego mojego lustra (pokazywałam je TUTAJ), postanowiłam zrobić kolejne. I tym razem rama lustra wykonana zostało z desek sosnowych, jest równie duże jak poprzednio, ale zdecydowanie różni się formą.

Pierwszym etapem był zakup desek w tartaku. Z uwagi na koncepcję ramy poprosiłam o przecięcie jednej deski wzdłuż. Tak wyglądały gdy je przywiozłam:


2. Korowanie przy pomocy dłuta poszło sprawnie gdyż deski były świeże, jeszcze wilgotne. Kora odchodziła dużymi płatami, a sama praca była przyjemna. W przypadku suchych desek korowanie to żmudne zajęcie.

Po okorowaniu musiałam poczekać kilka tygodni, aż deski wyschną. W czasie schnięcia powinny leżeć poziomo, w suchym i przewiewnym miejscu, ale nie w słońcu.

3. Szlifowanie i wygładzenie desek przy pomocy szlifierki:



4. Bejcowanie na wybrany kolor, moim przypadku ciemny dąb, oraz dwukrotne olejowanie. Na poniższym zdjęciu widać, jak olej wyciąga słoja (po prawej stronie deska przed olejowaniem, po lewej po pierwszej aplikacji oleju):

5. Pozostało zamówienie sklejki i tafli lustra i sklejenia całości. 


 Ponieważ lustro ma tylko boczne ramy, górna i dolna krawędź tafli musi być szlifowana.Boczne paski sklejki mają grubość tafli lustra i są nieco węższe od położonej na nich ramie z desek by rama je przysłoniła:

Nasz kot Figaro znalazł kompana i nie sposób było go odgonić..

Do połączenia sklejki i drewna użyłam Vikolu i dodatkowo wzmocniłam łączenie wkrętami do drewna. Lustro przykleiłam specjalnym klejem do luster.

Lustro gotowe, czeka na nowego właściciela:







Na ukończeniu są już kolejne lustra, jedno zgodnie z życzeniem klientki będzie miało grubo ponad dwa metry wysokości. Zapraszam zatem na listopadowe posty pod znakiem zwierciadeł:)

Ogromne lustro w rustykalnym stylu

$
0
0

Ucieszyłam się z tego wyzwania - bardzo lubię wielkie lustra i teraz miałam pretekst, by takie wykonać. Wprawdzie to, które zrobiłam dla siebie też było duże (TUTAJ), ale to jest naprawdę ogromne. 

Miało być dokładnie takie jak moje jeśli chodzi o styl ramy, większa miała być tafla: 100x190 cm. Ostateczny wymiar lustra wyniósł 125x216 cm. 
Rama wykonana została z desek sosnowych postarzonych przy pomocy łańcucha i szczotki drucianej, zabejcowanych na ciemny dąb i zawoskowanych.

Zapraszam do obejrzenia zdjęć. Przepraszam za ich jakość, ale robiłam je w pośpiechu, bezpośrednio przed przekazaniem lustra nowym właścicielom.








Jeśli interesują Was szczegóły wykonania takiego lustra, zapraszam na post TUTAJ.

Pokój nastolatki i wymarzony napis DekoSign na ścianie.

$
0
0

Prawie dwa lata prowadzę blog, a tak się jakoś stało, że nie pokazałam pokoju mojej starszej córki. Czasem tylko pojawił się jakiś kąt przy okazji prezentacji mebli, które dla niej odnawiałam.
Inna sprawa, że moja nastolatka regularnie zmienia ustawienie mebli: łóżko, toaletka i komoda wędrują po całym pokoju więc co bym nie pokazała, wkrótce będzie nieaktualne. Robi to pod wpływem impulsu, bez szumu wokół akcji - pewnego dnia wchodzę i okazuje się, że prawie nic nie stoi na swoim wcześniejszym miejscu. Pozostawiamy jej w tym zakresie wolną rękę by nie ograniczać jej kreatywności. A poza tym to jej pokój, tu się uczy, śpi, przyjmuje znajomych więc musi być tak jak ona lubi.

Obecna konfiguracja wygląda tak:
Na wprost wejścia regał z książkami, mały stolik i komoda:


Po prawej stolik nocny, łóżko i toaletka:




Z prawej strony od wejścia, na wprost okna wielka szafa. Przeniesiona z bloku idealnie wpasowała się we wnękę obok komina:


Szafa, która z uwagi na gabaryty nigdzie indziej stanąć nie może, oraz biurko są jedynymi punktami stałymi pokoju. Za biurkiem znajdują się gniazdka komputerowe więc inne miejsce odpada. 


Cieszę się, że gniazdka ograniczają manewrowanie biurkiem, gdyż tu najmocniej dociera światło dzienne - wprawdzie z balkonowego, ale jedynego okna w pokoju:

Motywujący napis widoczny na wolnej ścianie przy oknie planowany był od dawna. Dotychczas  córka sama wypisywała ulubione motta na tablicy nad biurkiem, ale wreszcie, ku jej radości pojawił się ten - wymarzony, profesjonalnie i pięknie wykonany napis marki DekoSign. Dekoracja ścienna - cytat z piosenki Bobbiego McFerrina "Don't worry be happy" - znalazła swoje miejsce na wprost łózka, obok biurka. Widoczna z każdego punktu pokoju ma nakręcać pozytywne nastawienie, a różnie z tym ostatnio bywało - wiadomo, nastolatka, a w dodatku pierwsza klasa liceum..
Kreatywna forma i estetyczne wykonanie cieszą oczy:

Mocowanie było dziecinnie łatwe, wystarczyło odkleić folię ochronną z dwustronnej taśmy klejącej na spodzie napisu i przyłożyć równo do ściany.
Wykonany z PCV napis jest przestrzenny, ma 6 mm grubości:

Jakby szczęścia było mało.. tydzień temu pojechaliśmy z dziećmi na targi Zaprojektowani w Krakowie. Miejsce klimatyczne - Stara Zajezdnia na Kazimierzu. Spacerując między stoiskami z niesamowitą ofertą polskich projektantów (warto było pojechać 120 km, żeby to wszystko zobaczyć) natknęliśmy się na stoisko, na którym prezentowane były  między innymi wyroby DekoSign, projektanta i wykonawcy napisu w pokoju mojej Gaby. I za odgadnięcie prostej zagadki, w ręce moich dziewczyn wpadł kolejny ich napis, tym razem HOME:

Po walce, do której z nich należy bo młodsza uznała, że teraz jej kolej, a starsza, że u niej pasuje lepiej, napis przejęłam ja. Pasuje zarówno nad biurko w sypialni, jak i do wiatrołapu, choć widzę go również nad wejściem do spiżarni i przy ciągle nie skończonej galerii przy schodach.. Ostateczna decyzja ciągle przede mną. Jedno wiem - dzieciom nie oddam :)


Wesołych Świąt!

$
0
0
      Moi Kochani,

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia przesyłam do Waszych domów serdeczne życzenia zdrowia, miłości, radości 
i paru chwil wytchnienia w tych zaganianych czasach.
Basia




Choinkę, którą pokazuję na zdjęciach zrobiłam na warsztatach u wspaniałej Pani Doroty z Fabryki Inspiracji. Malowana jest białą farbą kredową z delikatnymi szarymi przecierkami na rantach. Ozdoby to pompony, bombki styropianowe i gwiazdki. Wszystko, rzecz jasna, wykonane lub zdobione ręcznie przy użyciu wełny, sznurka, rolek po papierze toaletowym, srebrnej farbki i techniki transferu i Powertex.



Jeśli Wam się podoba to zachęcam do wykonania. Powodzenia:)


Zakładam pracownię

$
0
0

To była bardzo długa przerwa, za którą serdecznie przepraszam. Pomimo braku nowych postów, to był dla mnie mocno pracowity czas i myślę, że ten moment - przełom wakacji i nowego roku szkolnego to dobry moment na powrót i podzielenie się z Wami tym, co się działo. 
Jakiś czas temu obiecałam sobie, że do czterdziestki założę własną firmę - taką umowną granicę sobie przyjęłam. Całe życie po studiach przepracowałam na etacie w przedsiębiorstwach produkcyjnych - dużych, małych, w korporacjach. W sprzedaży, marketingu, zakupach. I sporą część tego czas marzyłam, że kiedyś będę na swoim.. W pewnym momencie pomyślałam, że jak nie spełnię tego marzenia do wspomnianej czterdziechy, to już nie zdobędę się na ten krok bo ileż można podejmować decyzję.. I cóż, minęła znamienna data i nadal nic się nie zadziało. 
Był dokładnie dzień moich 41 urodzin, kilka godzin przed formalną godziną mojego przyjścia na świat, ostatnia szansa by zrealizować daną sobie obietnicę. I wtedy podjęłam konkretne kroki - pobiegłam do urzędu i załatwiłam formalności. Zdążyłam;)
Kolejne miesiące to było przygotowywanie pracowni - wynajęłam budynek i przeprowadziłam jego remont (tu pomógł mi mąż), odnowiłam stalowe regały i stół warsztatowy. Zakupiłam stół stolarski, podstawowe maszyny i sporo dech. Nauczyłam się programu do robienia stron internetowych i zrobiłam stronę. Postanowiłam prowadzić ją samodzielnie by móc na bieżąco ją aktualizować. Zrobiłam kilka produktów by móc je sfotografować i wrzucić poglądowe zdjęcia na stronę. Sporo planowanych produktów jeszcze przede mną, ale na to potrzeba czasu.. Potem pozycjonowanie strony, media społecznościowe, itp. W tym wszystkim dom i rodzina. I tak minęły mi ostatnie miesiące. Doba stała się za krótka, ale co tam.. :)

Dziękuję, że pomimo milczenia na blogu był tu ciągły ruch, komentowanie i mnóstwo wiadomości z pytaniami o pokazywane przeze mnie produkty. To znaczy, że tematyka bloga wpasowała się w oczekiwania i gusty wielu z Was. Dziękuję za to to niesłabnące zainteresowanie:) 

Wrzucam kilka zdjęć pracowni przed i w czasie remontu:


W kolejnym poście pokażę jak wygląda to teraz.A tymczasem serdecznie zapraszam Was do polubienia profilu pracowni na fb i Instagramie :




Zapraszam do mojej pracowni

$
0
0


W ciągłym pośpiechu, ale szczęśliwa :)

Pracowni wybiło już ponad pół roku. Za mną siedem miesięcy spędzonych na remoncie i urządzaniu wnętrza pracowni, zakupie maszyn, materiałów, tworzeniu pierwszych projektów, wyrobów, potem kolejnych. W międzyczasie nauka Wordpressa i tworzenie strony internetowej pracowni, w 95% samodzielnie, w pozostałych kilku z pomocą męża. Robienie zdjęć na stronę, również samodzielnie, choć fotograf ze mnie niespecjalny, ale nie sposób zlecać robienie zdjeć codziennie każdemu nowemu produktowi. Doba okazywała się za krótka, zwłaszcza, że w głowie priorytetem jednak są dzieci i staranie się by nie odczuły zbytnio nieobecności mamy. Za to sam dom musiał zejść chwilowo na dalszy plan.. Starałam się to zaniedbanie nadrobić rano w Wigilię i w przerwie między świętami, a Sylwestrem - nocą zmieniałam tapicerki na krzesłach i zasłony na świąteczne, dekorowałam, piekłam. Już się martwię, co będzie w tym roku z ogrodem, wakacjami.. Mam nadzieję, że z czasem się to wszystko poukłada, jednak na razie robię co mogę by wszystko ogarnąć w należytym stopniu i nie polec. I czerpać z tego radość :)
W pracowni robimy lustra, stoliki, ławy, ale nie mniej radości sprawia nam robienie tablic czy wieszaków. Wszystko oczywiście z naturalnego, ręcznie przeze mnie stylizowanego drewna. Zapraszam do obejrzenia zdjęć kilku naszych wyrobów:















Zapraszam także na naszą stronę www.dekoforma.pl
Pozdrawiam, Barbara

Lustra z pracowni Dekoforma w domach i restauracjach naszych klientów

$
0
0

W pracowni ciągły ruch, kurz, deski, piły.. A fotografować trzeba. O ile tablice, stoliki nawet te duże udaje mi się uwiecznić, o tyle z lustrami mam spory kłopot w tym zakresie. Te mniejsze wiozę do domu i tam robię im zdjęcia, jednak przewożenie większych to już ryzyko. I czas na skrupulatne zabezpiecznie do transportu, a tego jak wiecie, ciągle za mało;) 
Na szczęście mam wspaniałych klientów, którym zawdzięczam to, że wytworzone przeze nas lustra mogę pokazać na stronie internetowej pracowni, w naszych mediach społecznościowych oraz tutaj, na blogu, gdzie wszystko się zaczęło..

Zatem zapraszam Was kochani do obejrzenia zdjęć, które otrzymałam od naszych klientów. Nie sposób pokazać wszystkich, ale wszystkim gorąco dziękuję! Za czas poświęcony na zrobienie zdjeć, propozycję przesłania (bo to od nich wychodzi propozycja, nie ode mnie i to jest wspaniałe!) oraz za zgodę na wykorzystanie zdjęć. Jesteście niesamowici!

Zdjęcie otrzymane od pani Izy i pana Wojciecha




Zdjęcia dwóch luster otrzymane od pani Marii


Duże lustro z półką. Zdjęcia autorstwa pani Kasi




Zdjęcia dużego lustra w przedpokoju otrzymane od pani Marty



Zdjęcia ośmiu luster naszej produkcji w restauracji Wesołe Gary w Krakowie. Autorem zdjęć jest pan Mikołaj Żak. Zobaczcie jak tam ładnie! Przyjemnego ogłądania :)












Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na stronę naszej pracowni www.dekoforma.pl
Viewing all 58 articles
Browse latest View live