Quantcast
Channel: Homemaking is hot!
Viewing all 58 articles
Browse latest View live

Projekt "drewutnia" - ciąg dalszy

$
0
0



W poprzednim poście pokazałam drewutnię postawioną przed domem w zabudowie szeregowej. Front domu to nietypowe miejsce na przechowywanie drewna, o czym przekonałam się szukając inspiracji. Zdałam się na siebie i zaprojektowałam wiatę według własnego pomysłu biorąc pod uwagę ograniczenia wynikające z miejsca, w którym miała się znaleźć. Opis tego etapu znajdziecie tutaj.
Po postawieniu konstrukcji i jej pomalowaniu nadszedł czas na wykonanie "podłogi". Mój mąż ułożył ją z betonowych ażurowych płyt, które uzupełnił żwirem:



Zastanawialiśmy się, czy nie zrobić dodatkowej, drewnianej podłogi w formie niskiej palety, żeby zapewnić cyrkulację powietrza pod drewnem, które zostanie tu złożone. Jednak takie palety zmniejszyłyby przestrzeń przeznaczoną na opał więc postanowiliśmy w tym roku przetestować sam beton. Jeśli się nie sprawdzi to w przyszłym sezonie dołożymy drewniane podkłady. Wnioskami podzielę się za rok :)
Cztery kubiki drewna przeznaczonego na opał zrzucone zostały przez dostawcę przed garażem tuż obok drewutni więc ułożenie poszło nam sprawnie. Gdy zobaczyłam jak dużo drewna przywieziono przeżyłam chwilę niepewności, że moje obliczenia były błędne i drewno nie zmieści się pod daszkiem, ale okazało się, że miejsca jest w sam raz.



Kolejnym etapem będzie zrobienie ścieżki abyśmy nie brodzili w błocie sięgając po drewno i obsadzenie wiaty roślinami. To już w odrębnym poście bo do celu zmierzamy małymi kroczkami.




Aranżując przestrzeń przed domem, której drewutnia jest nieodłącznym elementem, nie mając jeszcze pomysłu na nasadzenia postanowiłam ocieplić ją roślinami w doniczkach. Posadziłam kolorowe wrzosy, a za nimi postawiłam tuję smaragd, której zadaniem jest zasłonięcie żółtej klapki do gazu i rynny oraz stworzenie wrażenia przytulności osobom tu przebywającym. 
Przed zimą ławkę zabezpieczyłam dodatkową warstwą lakierobejcy.



Ocieplać wizualnie ten skrawek przestrzeni mają też dynie i latarenki. Chcę otulić nasz kawałek ziemi, zapewnić nam nieco prywatności, a jednocześnie sprawić by było widać, że dom jest otwarty. Bo jest:) 
Czy uda mi się pogodzić te dwie kwestie? Mam ogromną nadzieję, że tak..



Liebster Blog Award

$
0
0
Spotkało mnie bardzo miłe wyróżnienie, a mianowicie zostałam podwójnie nominowana do Liebster Blog Award. 


Nominacje otrzymałam od Edyty z bloga It's cosy here oraz Oli z bloga Po prostu piękne rzeczy. Oba te blogi bardzo lubię, tym bardziej mi miło, że dziewczyny je prowadzące doceniły to co ja piszę. Serdecznie Wam za to dziękuję :)




Na moim blogu zasadniczo nie opowiadam o sobie, tym razem będzie inaczej przy okazji odpowiedzi na pytania, które zostały postawione.

Zaczynam od pytań Edytki:

1. Ile czasu zajmuje Wam Wasze blogowo-wirtualne życie?
Różnie, w zależności od wolnego czasu i potrzeby chwili. Niejednokrotnie poświęcam zbyt dużo czasu, a czasem zaniedbuję bloga i nie zamieszczam nowych postów przez kilka tygodni. Czerpię z tego wiele przyjemności i chciałabym by tak pozostało.

2. Co Was wnętrzarsko uszczęśliwia?
Gdy wyszperam stary mebel za grosze, odnowię go i staje się on ozdobą naszego domu. Jest ich już spora kolekcja i uwielbiam je wszystkie gdyż sprawiają, że wnętrze jest niepowtarzalne i ciepłe.

3. Jakie projekty DIY czekają u Was w kolejce do zrealizowania?
Kilka drewnianych mebli w garażu czeka na odnowienie, pieniek, który zaplątał się w drewnie kominkowym - na przerobienie, surowa deska ma stać się półką. Z większych projektów: biurko do sypialni, półki na przetwory do spiżarni, regał na książki do sypialni. A z zupełnie dużych: weranda i domek na narzędzia. Te dwa ostatnie zapewne częściowo będą zrealizowane przez kogoś innego, ale jak znam życie, znaczną część pracy weźmiemy na siebie. Jak widzicie, planuję zrobić to, czego jeszcze brakuje w domu. Na razie nici z aranżacyjnych szaleństw;)

4. Co na Waszym blogu podoba się Wam najbardziej?
Poza licznymi odwiedzinami i komentarzami?;) Zdecydowanie meble, które samodzielnie odnowiłam.

5. Co Waszym zdaniem przyciąga do Was czytelników Waszych blogów?
Staram się być pomocna. Zanim cokolwiek zrobiłam w domu, wiele czasu poświęcałam na zapoznanie się z tematem i rozważałam za i przeciw. Gdy już przebrnę przez jakiś temat teoretycznie, a potem zrealizuję go w realu, na blogu dzielę się efektem i uwagami. Czytając liczne maile z pytaniami oraz komentarze, widząc także ile osób tu zagląda wiem, że doceniane jest takie czasem może zbyt racjonalne podejście. 

6. Jakiego rodzaju posty cieszą się na Waszym blogu największą popularnością?
Łóżko w sypialni i kuchnia:) Drzwi i opaski drzwiowe, schody, listwy przypodłogowe, wejście do domu.. Czyli cała wykończeniówka. W tych tematach otrzymuję też mnóstwo zapytań.
Wiele osób zagląda tam, gdzie pokazuję odnowione meble. Żałuję, że wcale lub mało mam zdjęć pierwszych mebli przed i w trakcie metamorfozy gdyż gdy zaczynałam nie prowadziłam jeszcze bloga i nie czułam potrzeby ich uwiecznienia. O ile malowanie można opisać to wymianę tapicerki warto byłoby pokazać. 

7. Jak często Waszym zdaniem powinno się publikować nowe posty?
Raz w tygodniu. Niestety ja nie mam na tyle czasu, dzieci, dom i praca są priorytetem.

8. Czego do szczęścia brakuje Wam w Waszych domach i mieszkaniach?
Garażu bo ten, który mamy jest zastawiony rowerami, rolkami, hulajnogami itp. Całą resztę zajmuję ja i moje DIY'e:)

9. Kolor czy black&white?
Biele, beże i szarości z domieszką czerwieni.

10. DIY czy sklep?
Zdecydowanie DIY.

11. Odważne realizowanie marzeń czy ostrożne podejmowanie decyzji?
Najpierw odważnie rzucam się na głęboką wodę, a potem krok za krokiem ostrożnie prę do przodu:)

I pytania od Oli:

1. Czy zaczynając pisać myślałam o dotarciu do całego świata, czy była to potrzeba wynikająca z chęci uchwycenia po prostu pięknych rzeczy w Twojej własnej wirtualnej przestrzeni?
Urządzając dom odkryłam w sobie nowe pasje, o których nie przestawałam mówić podobnie jak o wątpliwościach pojawiających się przy wykańczaniu domu, pomysłach, problemach i ich rozwiązywaniu. W pewnym momencie zaczęłam mieć wrażenie, że robię się monotematyczna i zaraz zacznę (jeśli już nie zaczęłam) zanudzać bliskich. Jednak potrzeba uzewnętrznienia się pozostała więc założyłam blog. Teraz moimi odbiorcami są ci, którzy chcą.

2. Co jest Twoją największą pasją? A może wiele rzeczy sprawia, że czujesz się szczęśliwa- podzielisz się kilkoma z nich?
Lubię pracę przy drewnie, zwłaszcza bawi mnie odnawianie starych mebli. Kocham operę, każda wizyta w niej to dla mnie święto. Niespodziewanie polubiłam plewienie w ogródku:D
Jestem też molem książkowym, nie wyobrażam sobie wieczoru bez książki, najpierw czytam mojej młodszej córce, a potem sama w swoim łóżku do późnych godzin nocnych.

3. Jak ważna jest dla Ciebie muzyka? Czy w domowej audiotece są utwory jednego gatunku, czy jesteś fanem różnych nurtów?
Ogromnie ważna, ale słucham zasadniczo arii operowych, tylko takie płyty mam w swoim samochodzie. Mozart, Puccini, Strauss, Verdi czy Bizet sprawiają, że wchodzę w inny wymiar. Za to moja rodzina słucha wszystkiego więc w domu staram się podporządkować ich gustom muzycznym. I nie mogę zapomnieć o mojej zdolnej piętnastolatce, uwielbiam słuchać jak śpiewa, wzrusza mnie do łez. Ostatnio występowała jako Anna Jantar w piosence "Staruszek świat". Dla mnie jest najlepsza.

4. Jesteś domatorką czy obieżyświatem?
Byłam obieżyświatem, Moskwa, Paryż, Nowy Jork, Barcelona, Kijów były na porządku dziennym. Teraz jestem domatorem, staram się prowadzić slow life i bardzo to sobie cenię.

5. Miejsce na ziemi, w którym wyłączasz się zupełnie i osiągasz stan idealnego odprężenia?
Opera Krakowska.

6. Jakie miejsce w blogowym życiu zajmują Twoi najbliżsi? Czy są w nim obecni i z przyjemnością się w to angażują, czy raczej wolą pozostać anonimowi?
Pomagają mi "od kuchni". Gdy zakładałam bloga córka pokazała mi "czym to się je" bo ja nie wiedziałam na ten temat nic. Ponieważ wiele rzeczy które pokazuje to elementy wykończenia domu, mąż ma niebagatelny udział w tworzeniu bloga bo niejednokrotnie jest wykonawcą projektu. Teraz właśnie skończył taras, który wkrótce pojawi się na blogu - jeśli pogoda pozwoli na wykonanie zdjęć gdyż w chwili gdy piszę te słowa, na tarasie leży śnieg :O 

7. Zajrzyjmy do kuchni - Twoje ulubione danie popisowe, o którym wiesz, że zawsze wszystkim smakuje?
Ostatnio są to "krewetki" z piersi kurczaka w cieście z sosem truskawkowo-czosnkowym. Smakuje małym i dużym.

8. Jesteś typem samotnika, który nie potrzebuje do szczęścia zbyt wielu osób, czy wręcz przeciwnie - uwielbiasz tłum, angażujesz się społecznie i towarzysko?
Potrzebuję innych ludzi do szczęścia, są motorem moich działań, choć lubię też spokojne wieczory z książką przy kominku, gdy dzieci śpią, a mąż obok ogląda tv. Totalna samotność mi nie odpowiada.

9. Czy jest jakieś miejsce na świecie, o którego odwiedzeniu marzysz?
Marzy mi się kilka tygodni w Toskanii. Dla krajobrazów, architektury, wina i kuchni.

10. Jak wyglądają Twoje idealne wakacje?
Mąż, dzieci, przyjaciele, ciepłe morze, dobra kuchnia. Plaża i pływanie, popołudniami i wieczorami wycieczki z przewodnikiem w ręku. Ostatnio była to Czarnogóra i było idealnie.

11. Co naprawdę MUSI znaleźć się w Twojej torebce, kiedy wychodzisz z domu?
Portfel, telefon i klucze, po nic innego nie zawrócę z drogi. Aa, metrówka też musi być:)

A teraz moje nominacje:

http://domekprzylesie.blogspot.com/
http://klimaty-agness.blogspot.com/
http://mojepasjewjednymmiejscu.blogspot.com/
http://bibeloteka.blogspot.com/
http://kobietapoczterdziestce.blogspot.com/
http://scandiconcept.blogspot.com/
http://mojschabbychic.blogspot.com/
http://babojola.blogspot.com/
http://iamhungryforideas.blogspot.com/
http://shabby-shop76.blogspot.com/
http://pasjebet.blogspot.com/

Pytania są następujące:

1. Co było tym impulsem, że powiedziałaś sobie "zakładam blog" i przystąpiłaś do realizacji?
2. Czy przed założeniem bloga konsultowałaś się z rodziną, przyjaciółmi, czy też pierwsze kroki postawiłaś w tajemnicy?
3. Czy teraz, gdy blog już istnieje Twoi bliżsi i dalsi znajomi powszechnie wiedzą, że prowadzisz blog, czy raczej starasz się z tym nie afiszować?
4. Co jest dla Ciebie najtrudniejsze w prowadzeniu bloga? Zdjęcia, tekst czy może jeszcze coś innego?
5. Jaki masz aparat? Jaki obiektyw, jeśli posiadasz?
6. Fotografia jest Twoją pasją czy raczej robisz zdjęcia bo to konieczne przy prowadzeniu bloga?
7. Czy sięgasz do swoich starych postów, korygujesz je, uzupełniasz?
8. Na blogi o jakiej tematyce najchętniej zaglądasz? Ogrodnicze, podróżnicze, wnętrzarskie, DIY, lifestylowe czy jeszcze inne?
9. Na blogach wolisz oglądać zdjęcia czy czytać tekst?
10. Czy tematyka Twojego bloga jest związana z Twoim wykształceniem bądź pracą zawodową?
11. W jakiej części świata mieszkasz? 
(moja to Podkarpacie)

Stawiając te pytania kierowałam się babską ciekawością;) Mam nadzieję, że nie są one dla Was kłopotliwe, jeśli tak, nie odpowiadajcie na to, które dotyka kwestii, którymi nie chcecie się dzielić. Mam jednak nadzieję, że przyłączycie się do zabawy bo bardzo lubię Wasze blogi i liczę, że dzięki odpowiedziom lepiej Was poznam. 
Serdecznie Was pozdrawiam, a Oli i Edycie jeszcze raz dziękuję za nominację :)

Pieniek bukowy bejcowany - zrób to sam

$
0
0

Pieniek przybył do nas wraz z drewnem opałowym. Do drewutni nie trafił, gdyż jak tylko go ujrzałam, odłożyłam go na bok, żeby w wolnym czasie się nim zająć. 
Pieniek jak widać jest po przejściach gdyż miał być porąbany, ale nauczyłam się dostrzegać w takich brakach urok przedmiotów.


Postanowiłam zdjąć korę by się nie kruszyła podczas użytkowania pieńka dokładając nam sprzątania.

Jak nie korować?
Do pracy przystąpiłam zaopatrzona w stary nóż kuchenny już dawno przeznaczony do prac warsztatowych gdyż po wielokrotnym ostrzeniu cienki jest jak kartka papieru. Wydawało mi się, że łatwo wsunę go pod korę i będę ją płatami odrywać. Nic z tego. Cieszyliśmy się, że dostarczone drewno kominkowe jest suche, ale w przypadku mojego pieńka to nie był niestety atut. Kilka razy udało mi się oderwać płat wielkości 1-2 centymetrów kwadratowych, reszta to było mozolne skrobanie. Efekt mojej godzinnej pracy, poza odciskiem na kciuku, był taki:



Dłutko i młotek
Kolejnego dnia do pracy przystąpiłam zaopatrzona bardziej profesjonalnie. Pożyczyłam dłutko, wzięłam gumowy młotek i przy pomocy tych narzędzi uporałam się z korą dość sprawnie. Choć, jak widać, o zdejmowaniu kory płatami mogłam co najwyżej pomarzyć..

   
Szlifowanie
Po zdjęciu kory pieniek oszlifowałam przy pomocy szlifierki. Zaczęłam od papieru gruboziarnistego. Po wyrównaniu powierzchni pieńka papier w szlifierce wymieniłam na drobny i wygładziłam pieniek by był idealnie gładki w dotyku.

Malowanie
Pieniek miał być olejowany. Ponieważ jednak nie lubię faktury buka, a olej wyciągnąłby ją na wierzch, pomalowałam go lakierobejcą w kolorze jasny dąb. Przy okazji został zabezpieczony i może być postawiony np. w łazience.



Po pomalowaniu wierzch pieńka delikatnie przeszlifowałam, żeby odzyskać nieco naturalnego drewna.




Na razie pieniek służy jako pomocnik przy kanapie. Spodobało mi się, jak prezentuje się na dębowej podłodze na tle czerwonego materiału.

Półka na wannę - DIY

$
0
0

Jak zapewne wiele/wielu z Was, na co dzień biorę szybki prysznic. Jednak przychodzą takie wieczory, u mnie jest to najczęściej piątek lub sobota, czasem latem, a jesienią i zimą regularnie, gdy chwytam ulubione pisma, książkę którą aktualnie czytam, zapalam kilka świec, sypię garść minerałów do wanny. Czasem na wannie ląduje też lampka czerwonego wina. Puszczam wodę i już zaczynam kąpiel bo najlepszy jest właśnie ten czas gdy leje się woda zagłuszając wszelkie odgłosy z zewnątrz. Totalny relaks. Nasza wanna trzyma temperaturę wody jak termos, zimna woda mnie nie wygania, kąpiel kończę gdy mam dość tego dobrego. Nawet po dwóch godzinach;)

Dla pełniejszego relaksu postanowiłam wprowadzić do otoczenia nieco elementów, które nas odprężają. Poza kolorystyką płytek, postawiłam na wiklinowe kosze i żywą roślinę. Opisywałam je tutajTeraz przyszła pora na trochę drewna.

Deska - u mnie olchowa
Czyż nie jest piękna?

Pracę nad nad nią zaczęłam od skrócenia, dokładnego jej okorowania i wyszlifowania. O przycięcie poprosiłam męża. Korę zdjęłam przy pomocy dłutka i gumowego młotka, następnie szlifowałam powierzchnię moją szlifierką-myszką. Najpierw użyłam papieru gruboziarnistego, później wygładziłam powierzchnię drobnym papierem. Nie mógł zostać najmniejszy zadzior, chciałam by deska była aksamitna w dotyku by nie było możliwości przypadkowego zadrapania się o nią. 


W celu zabezpieczenia deski przed wilgocią dwukrotnie ją zaolejowałam. Polewałam powierzchnię olejem, który rozprowadzałam pędzlem zostawiając cienką warstwę do wchłonięcia, po 30 minutach ścierałam jego nadmiar i zostawiałam deskę na 24 godziny do wyschnięcia. Z uwagi na przeznaczenie deski nie żałowałam oleju choć i tak czynność tę będę musiała regularnie powtarzać.

Oto efekt:


I w łazience:



W realizacji już kolejny dodatek do naszego domowego spa, zapraszam wkrótce :)

Ubieram dom na święta - zasłony w kuchni

$
0
0
Od pewnego czasu nosiłam się z zamiarem uszycia zasłon do kuchni w wydaniu zimowym, nieco świątecznym. 
Szczęśliwą posiadaczką maszyny do szycia jestem od roku, praktyki nie posiadałam wcześniej żadnej, ale przeczytaniu instrukcji obsługi i kilku wskazówkach mojego męża, który 25 lat temu w szkole miał zajęcia z szycia na WT (czemu ja nie miałam?), udało mi się uszyć firanki do pokojów córek, zazdrostki do kuchni, skróciłam też zasłony do sypialni. Zachęcona powodzeniem postanowiłam pójść krok dalej i uszyć zasłony. Tym bardziej, że trafiłam w Ikei na materiał z kolekcji Vinter, który bardzo przypadł mi do gustu.

Na zimę marzyły mi się zasłony szerokie, suto marszczone gdyż te, które posiadam są wąskie i pełnią funkcję wyłącznie ozdobną. Chciałam też by nie przepuszczały światła. Materiał, który teraz kupiłam to gruba bawełna, szeroka na 1,5 m więc spełnia moje wymagania. Bardzo odpowiada mi również wzór. 
Przed przystąpieniem do pracy, poza tkaniną zaopatrzyłam się w szerokie taśmy marszczące.

Jestem laikiem wiec nie będę opowiadać jak szyłam, z pewnością robię kardynalne błędy. 
Chciałabym jednak zwrócić uwagę takim laikom jak ja na kilka kwestii, które łatwo przeoczyć w czasie pracy, a po jej zakończeniu jest już niestety za późno na poprawki.
Po pierwsze obejrzyjcie zasłony, które macie w domu i podglądnijcie szczegóły - szerokość zawinięcia, miejsce wszycia taśmy marszczącej itp.
Ja zdecydowałam się na takie rozwiązanie:
Obniżona taśma marszcząca, dzięki czemu materiał nad taśmą zasłania karnisz:
 
 
i szerokie podwinięcie materiału na dole:
Przycinając wzorzysty materiał na dwie zasłony zwróćcie uwagę czy na obu wzór będzie zaczynał się w tym samym miejscu - po zsunięciu zasłon widoczne będzie ewentualne przesunięcie. Lubię symetrię więc dla mnie to było istotne.
Upewnijcie się, że wzór na obu zasłonach skierowany jest w tę samą stronę. W przypadku mojej tkaniny na pierwszy rzut oka kierunek nie ma znaczenia. Ale tylko na pierwszy rzut..
Nie żałujcie czasu na dokładne wymierzenie przed przycięciem. Tu mylimy się tylko raz;)
Gorąco zachęcam osoby nie mające doświadczenia w szyciu, a mające chęci, żeby nie bały się spróbować. Można znaleźć w tym sporo przyjemności i rzecz jasna - oszczędności.
Zatem - do dzieła:D


Stare krzesła w nowej, świątecznej odsłonie

$
0
0

W jednym z pierwszych postów pokazywałam odnowione przez mnie stare krzesła kupione za drobne w internecie. O ile starałam się wówczas dokładnie opisać jak wyglądał proces odnawiania ramy oraz wymiany tapicerki, o tyle nie byłam w stanie udokumentować mojej pracy zdjęciami gdyż bloga zaczęłam pisać nieco później. Do takich przedmiotów "sprzed bloga" należy też stara szafawielki drewniany stół kuchennykonsola przyściennastołek do wiatrołapumeble mojej nastolatki i jeszcze kilka innych. W tych przypadkach byłam w stanie pokazać stan "przed" jeśli posiadałam zdjęcia i oczywiście zdjęcia "po".
W dzisiejszym poście "otwieram" krzesła odnowione rok temu po to, by wymienić im tkaninę siedziska. Pokazuję je tym chętniej, że mój uproszczony sposób tapicerowania krzeseł ze sprężynami sprawdził się przez rok i nadal wygląda i działa jak nowy. Na opis wykonanej wówczas pracy zapraszam tutaj, natomiast teraz można zobaczyć tapicerkę "od środka".
Tym razem moja praca sprowadziła się wyłącznie do wymiany materiału na siedzisku.

Jak szybko zmienić materiał na siedzisku krzesła?

Tak wyglądała tapicerka przed zmianą:

Przy pomocy śrubokrętu podważyłam zszywki, a kombinerkami je wyciągnęłam co pozwoliło mi usunąć najpierw beżowy wigofil, osłaniający od spodu wnętrze siedziska, a następnie tym samym sposobem zdjęłam materiał siedziska.

Stara tkanina została wyprana i na okres zimowy schowana, a w jej miejsce położyłam nowy materiał - ten sam, z którego uszyłam zasłony (kto nie był, zapraszam tutaj). 

Tym razem najpierw przypięłam wigofil. Siedzisko od spodu wygląda mniej elegancko niż poprzednio, ale dzięki temu przy kolejnej wymianie materiału nie będę musiała go wypinać.
Nowy materiał docięłam na wymiar zostawiając zapas na podwinięcie pod spód krzesła w celu przymocowania go do siedziska oraz dodatkowy centymetr na obszycie. 
Poprzednim razem tkaniny nie obszyłam i po wypraniu wyglądała tak:
Jak widać marnie.. Mam nadzieję, że uda mi się ją uratować.

Przypinając tkaninę na siedzisko należy ją mocno napinać mocując ją na przemian (symetrycznie), np. zszywka z lewej, z prawej, od góry, od dołu itd. 


Z resztek tkaniny uszyłam podwiązki do zasłon, których wcześniej nie planowałam. Jednak skoro został materiał..

Z kolejnego skrawka uszyłam ściereczkę do koszyka z pieczywem.


Jeszcze tylko wianek na karniszu, jemioła pod sufitem i zimowa wersja kuchni gotowa :)

Szafa do sypialni. Zestawienie kosztów.

$
0
0


Moje poszukiwania szafy do sypialni trwały długo. Miała nawiązywać do komody i być odpowiednia gabarytowo - na tyle wąska i niska by zmieścić się pod skosem w niewielkiej przestrzeni między komodą a ścianą. I być tania. Nie było łatwo znaleźć mebel spełniający te kryteria, ale ostatecznie się udało. Prawie;) Dlaczego prawie? O tym w dalszej części.

Szafę wyszperałam jak zwykle na olx, niedaleko od nas. Jest częściowo drewniana, częściowo wykonana z płyty wiórowej laminowanej. Już wcześniej malowałam meble tego typu więc nie miałam obaw z tym związanych.
Podsumowanie kosztów znajdziecie na końcu, teraz zapraszam do obejrzenia metamorfozy.

Po zakupie szafa wyglądała tak:


Była w niezłym stanie, miała jedynie kilka drobnych uszkodzeń, które udało się zniwelować podczas szlifowania. 
Zdjęłam drzwi z zawiasów i drążek. Za pomocą szlifierki, a w trudno dostępnych miejscach ręcznie papierem ściernym (180) zmatowiłam powierzchnię.


Odkurzaczem, a następnie lekko wilgotną szmatką oczyściłam mebel z pyłu. 
Żółtą taśmą zabezpieczyłam elementy, które nie miały być malowane. Za pomocą pędzla z gąbki naniosłam pierwszą warstwę farby.
Powierzchnie laminowane maluje się trudniej niż drewniane gdyż pędzel się po nich ślizga, a w miejscu zatrzymania pędzla zostają ślady, które od razu należy pędzlem rozcierać. Jednak ostatecznie efekt malowania obu powierzchni jest bardzo zbliżony.




Położyłam trzy warstwy farby. Przed położeniem kolejnej przecierałam powierzchnię papierem ściernym (240) by była idealnie gładka i ją odpylałam. 



W celu postarzenia mebla, po wyschnięciu ostatniej warstwy przetarłam naroża papierem ściernym, a w przetarcia wtarłam odrobinę wosku pszczelego z olejkiem pomarańczowym. Wosk aplikowałam przy pomocy bawełnianej szmatki, od razu ścierając jego nadmiar.

Pozostało wnieść szafę na piętro..



Teraz o wspomnianym kryterium, którego szafa nie spełniła.
Podane mi przed zakupem wymiary nie uwzględniały szerokiej podstawy szafy tylko jej skrzynię przez co szafa nie zmieściła się obok komody (do obejrzenia metamorfozy komody zapraszam tutaj). Ponieważ innego miejsca na szafę nie miałam, to komoda została postawiona przy oknie balkonowym, a biurko, które miało tam się znaleźć znajdzie swoje miejsce w wolnym obecnie rogu pokoju:




Podsumowanie kosztów:
Cena szafy: 100 zł
Farba Beckers kolor biały półmat, poj. 1l: 41 zł (zużyłam nieco ponad 0,5l)
Pędzel z gąbki: 2 x 4 zł
Wosk pszczeli z barwnikiem: ok.10 zł/20ml (zużyłam odrobinę).
Papier ścierny: 2 x 1zł
Muszę jeszcze dokupić kluczyk: ok. 3 zł.
Nie liczą pozostałej farby i wosku, które wykorzystam, całość zamknęła się w kwocie niższej niż 140 zł.

W pustym rogu pokoju stanął tymczasowo rowerek stacjonarny służący głównie jako wieszak:O Nie wygląda to dobrze więc ruszam na poszukiwania biurka.

Podkładka pod buty

$
0
0


Jeśli macie problem co w deszczowy dzień zrobić z butami po przyjściu do domu, może zainspiruje Was dzisiejszy post. Rozwiązanie łatwe i tanie, ale w moim odczuciu efektowne. I z pewnością niebanalne.

Miałam wprawdzie podkładkę, na której pozostawiane były buty do wyschnięcia, jednak o ile pod względem praktycznym się sprawdzała, to z estetyką było już gorzej. Po słotnym dniu wyglądała tak:



Do wykonania praktyczniejszej podstawki pod mokre buty wykorzystałam tę posiadaną, wystarczyło jeszcze zaopatrzyć się w kamienie. 
Kupiłam otoczaki rzeczne, niepłukane - w worku tworzyły burą masę. W pierwszej kolejności musiałam zatem je wymyć. 


Bardzo pomocny okazał się zlew gospodarczy, choć pewnie można to zrobić w wiadrze lub na podjeździe.

Wypłukane kamienie przebrałam, wybrałam te najładniejsze i o większej średnicy i wsypałam na podkładkę. 


Woda z butów spływa pomiędzy kamieniami, piasku nie widać, dzięki czemu wygląda dobrze nawet pod koniec deszczowego dnia.


Zdecydowanie prościej byłoby kupić w sklepie ogrodniczym płukane kamienie, ale akurat różnokolorowe otoczaki były u mnie niedostępne. Z drugiej strony kupując takie niepłukane w żwirowni płacimy kilkakrotnie mniej.



Koszty:
Kamienie - 4 zł (wliczając te, które z powodu braku wystarczającej urody wylądują na ścieżce)
Ceny podkładki nie pamiętam (niedroga, kupiona w Biedronce)

Przy okazji odkryłam, że praca z kamieniami jest równie przyjemna co z drewnem. Faktura naturalnych materiałów, ich dotyk to w moim przypadku doskonała terapia relaksacyjna:)



Duże lustro w drewnianej ramie - DIY

$
0
0



Wielkie, rustykalne lustro marzyło mi się od dawna, niestety ceny skutecznie zniechęcały do zakupu. W tej sytuacji postanowiłam lustro zrobić sama.

Gotowi? To zaczynamy:
Zaopatrujemy się w deski. W moim przypadku były to trzy deski o długości 1,80 m, szerokości 13 cm i grubości 3 cm.
Deski ustawiłam tam gdzie finalnie miało znaleźć się lustro by zdecydować o dokładnych wymiarach. Z pewnością prościej byłoby określić to wcześniej i od stolarza przywieźć deski już przycięte na wymiar. Ja jednak miałam problem z podjęciem decyzji i obrałam taką drogę. 



Przy okazji przetestowałam otrzymaną pod choinkę od męża wyrzynarkę:)
Po docięciu desek na odpowiednią długość, wyrównałam ich końce przy pomocy szlifierki. 


Kolejny etap - "destrukcja". Niszczę deski by dodać im charakteru. Oto moje narzędzia:

1. łańcuch - z braku profesjonalnego wykorzystałam kawałek łańcucha od żyrandola, który kiedyś został skrócony;
2. szczotka druciana.

Podczas uderzania złożonym na pół łańcuchem w ranty oraz powierzchnię deski konieczne są rękawiczki - odbijający się od deski łańcuch uderza w dłonie. Mało przyjemna część pracy, ale łańcuch dość skutecznie zniszczy naszą deskę. 
Drucianą szczotką "wyciągamy" słoje do wierzchu. Żeby uzyskać widoczny i wyczuwalny pod dłonią efekt należy wielokrotnie przejechać szczotką wzdłuż tego samego słoja. Szczotką niwelujemy też zadziory na ratach powstałe podczas uderzania łańcuchem.

Po odpyleniu pokryłam deskę dwukrotnie bejcą w kolorze ciemny dąb, a następnie - po wyschnięciu bejcy - zawoskowałam.



Niestety dołożyłam sobie pracy gdyż wosk wszedł w pomiędzy słoje (widoczne na zdjęciu białe linie) i musiałam sporo czasu poświęcić na jego wtarcie.

W międzyczasie zdjęłam dokładne wymiary: 
- po zewnętrznym obrysie ramy, żeby zamówić sklejkę.
- wewnętrznych krawędzi ramy, żeby zamówić lustro.

Gdy wszystkie elementy już miałam, ułożyłam lustro i ramę na sklejce, żeby sprawdzić czy wszystko pasuje, po czym ramę odsunęłam, obrysowałam lustro na sklejce i również odłożyłam na bok. 
Nałożyłam silikon na sklejkę tam, gdzie miało znaleźć się lustro. Silikon nakładałam punktowo, gdyż zbyt duża jego ilość mogłaby wypaczyć sklejkę. Przyłożyłam lustro w zaznaczonym miejscu, a na tafli ułożyłam książki.  
Z przyklejeniem ramy wstrzymałam się dobę, żeby na czas schnięcia zapewnić silikonowi dopływ powietrza.



Po 24 godzinach przykleiłam ramę do sklejki przy pomocy kleju do drewna. Po upływie kolejnej doby zabejcowałam obrzeża sklejki na ten sam kolor co rama.

Mój mąż przymocował uchwyty i zawiesił lustro na ścianie.

Moim zamysłem było postawienie lustra na podłodze, o tak:




Jednak zrezygnowałam z tego pomysłu z powodów czysto praktycznych - manewrowanie mopem wokół lustra byłoby uciążliwe. A jak wiadomo, w takich zakamarkach kurz zbiera się najszybciej. Na szczęście dobierając wymiar lustra kierowałam się tym, bym mogła zarówno je postawić na podłodze, jak i powiesić na ścianie więc ta zmiana nie wprowadziła perturbacji;)





Lustro poza dekoracyjną ma pełnić rolę użytkową - i to nie byle jaką. Mianowicie ma przeistaczać salon w salę baletową dla naszej młodszej, roztańczonej córeczki :)



Stół ogrodnika - metamorfoza starego stołu

$
0
0

Dotychczas rośliny przesadzałam w garażu, na stole w kuchni lub na tarasie. Garaż w domu w zabudowie szeregowej jest po przeciwnej stronie niż ogród i jedyna droga je łącząca wiedzie przez salon, a pozostałe dwie miejscówki też nie były najlepsze do zabawy ziemią. Zapragnęłam mieć stół przeznaczony wyłącznie do prac ogrodniczych, który stanie w ogrodzie. Zwłaszcza, że moja przygoda z ogrodem właściwie dopiero się zaczyna.

Swego czasu dostałam od teścia stół roboczy do garażu gdzie z uwagi na duże gabaryty nie był wykorzystywany i stał w kącie w częściach.
Stół należało jednak przerobić.

Po pierwsze musiałam dociąć deski blatu, które były nierówne:

i zaczopować dziury (tu poratował mnie mąż):


Z desek ze starego stelaża z łóżka córki, takich:

zrobiłam ramę mającą zapobiec wysypywaniu się ziemi z blatu podczas przesadzania roślin. 

Wyszlifowałam nogi i ramę stołu. Wcześniej wyglądały tak:




Dokładnie wyszlifowałam również blat, po czym dwukrotnie zabejcowałam wszystkie elementy lakierobejcą - tą samą, którą malowałam pergole ogrodzeniowe. 
Stół został zmontowany przez mojego męża, przymocował też wkrętami ramkę wokół blatu i wstawiliśmy stół do ogrodu.



Po pierwszym dniu użytkowania stwierdzam, że to był świetny pomysł. Stół jest nie tylko użyteczny, ale też sympatycznie się prezentuje.  


Co chwilę wyglądam na zewnątrz, żeby sobie na niego popatrzeć..
Sporo mebli zrobiłam, ten był jednym z najprostszych, ale z jakiegoś powodu sprawił mi chyba najwięcej radości:)

Ps. To co widzicie po prawej stronie stołu to element kolejnego, gotowego już projektu. Tym samym serdecznie zapraszam na następny post:)

Podwyższone rabaty. Grządki w skrzyniach i paletach.

$
0
0

Zachęcona ubiegłorocznym powodzeniem w uprawie ziół i warzyw na tarasie w skrzynkach po jabłkach, w tym roku postanowiłam powiększyć obszar działania. Ogródek za naszym domem w zabudowie szeregowej jest niewielki więc postanowiłam stworzyć podwyższone rabaty, które poza swoją podstawową rolą będą pełnić również funkcję ozdobną.
Na dobry początek powstała rama, która zostanie postawiona na gliniastej u nas glebie i wypełniona zakupioną w sklepie ogrodniczym ziemią do uprawy warzyw. 

Elementy konstrukcji:
Deska o wymiarach 140x30 cm - 2 szt.
Deska o wymiarach 84x30 cm - 2 szt.
Kantówki  dłg. 30 cm- 4 szt.
Jedna deska poprzeczna wzmacniająca konstrukcję
Deski im grubsze, tym lepsze.

 Wszystkie drewniane elementy zabejcowałam na kolor "jasny dąb". Wybór był prosty - po malowaniu pergoli ogrodzeniowych (TUTAJ) zostało mi sporo lakierobejcy (Dulux) i postanowiłam ją wykorzystać do zabezpieczenia desek. 
Bejcę nakładałam trzykrotnie, mam nadzieję, że drewno wytrzyma kilka sezonów..
Montaż elementów drewnianych za pomocą kantówek i wkrętów powierzyłam mężowi.


Za dno "skrzyni" posłużyła widoczna na powyższym zdjęciu siatka ochronna przeciw kretom. Boczne ścianki wewnętrzne oraz listwę wzmacniającą zabezpieczyłam przed wilgocią folią. Siatkę i folię przymocowałam zszywaczem tapicerskim.



Ponieważ najpierw przymocowałam siatkę, nie miałam możliwości podwinięcia folii pod spód. By zabezpieczyć drewno od dołu musiałam wyciąć i przymocować osobny, wąski pasek folii.

Postawiłam ramę w planowanym miejscu i zaznaczyłam łopatą narożniki. Po czym ramę odsunęłam, przekopałam wyznaczony prostokąt, odwróciłam darń i ubiłam ziemię.
Na tak przygotowanej nawierzchni postawiłam moją konstrukcję z powrotem i wypełniłam ją ziemią.



Podwyższona grządka usytuowana została w mocno nasłonecznionej i osłoniętej od wiatru części ogrodu, blisko tarasu i węża z wodą. Chętnie widziałabym u siebie jeszcze przynajmniej jedną taką konstrukcję, mam nadzieję, że w tym roku się uda.

 Nie poszły jednak w odstawkę skrzynki, w których uprawiałam zioła w zeszłym sezonie: 



Odmalowałam je pozostawiając je w wybranym wówczas białym kolorze, pasującym do mebli ogrodowych. Wyłożyłam folią, którą przypięłam takerem, w dnie zrobiłam otwory do odprowadzania nadmiaru wody, zrobiłam drenaż i wypełniłam ziemią.


Kolejną formą podwyższonej grządki w naszym ogródku będzie "rabata sałatowa" wykonana na bazie takiej oto palety. 


Starą, zniszczoną paletę wyczyściłam, oszlifowałam i pomalowałam miejscami na biało by nawiązać do mebli ogrodowych i skrzynek. Sałata sadzona będzie pomiędzy deskami dlatego pomalowałam tylko boczne zewnętrzne powierzchnie, które nie będą miały bezpośredniego kontaktu z ziemią warzywną wsypaną pod paletę i samymi roślinami. 
Paleta została  wypełniona ziemią do warzyw:



Żeby uniknąć wypłukiwania ziemi, pod deski na obwodzie palety położyłam kamienie. Są częściowo schowane, dodatkowo ukryję je macierzanką, którą zamierzam obsadzić paletę. Podobno ślimaki nie lubią macierzanki stad wybór akurat tej rośliny.
Na razie rabata nie wygląda interesująco, ale zakładam, że pełna soczystych główek będzie wyglądała fajnie.

Teraz już tylko siać i sadzić:)


Do obejrzenia jak w z poprzednim roku wyglądały skrzynki pełne ziół i warzyw zapraszam TUTAJ i TUTAJ.

Drewniana osłona plastikowej doniczki - DIY

$
0
0

Po ostatnich projektach została mi ostatnia, wybrakowana paleta i dwie luźne deski, również z palety. Z tych resztek postanowiłam zrobić osłonkę na długą doniczkę stojącą na zewnętrznym parapecie przed oknem kuchennym, przy wejściu do domu.  



Długie deski przeznaczyłam na wykonanie przodu, deski na boki zostały pozyskane z palety. Szlifierką oczyściłam drewno i wygładziłam mocno chropowate powierzchnie:

Wyrzynarką docięłam drewniane elementy na odpowiednią długość i szerokość:

Całość zabejcowałam na kolor dębowy:

Po wyschnięciu bejcy wtarłam gąbką nieco białej emalii akrylowej, a gdy z kolei wyschła farba zawoskowałam wszystkie powierzchnie: 

Metalowymi kątownikami, przy pomocy wkrętarki miałam spiąć deski w całość: 

.. ale przyłożyłam je na próbę na zewnątrz do doniczki i okazało się, że piękny srebrzysto-biały kolor nijak ma się do mojego przedogródka. Nie wiem co ja sobie myślałam malując akurat tak.
Zeszlifowałam zatem wosk i farbę, pomalowałam wszystko jeden raz lakierobejcą w kolorze jasnego dębu i zmontowałam:

Moja osłonka nie mogła mieć tylnej ścianki z uwagi na niewystarczająco głęboki parapet. W tej sytuacji zrezygnowałam też z dna, podstawka wystarczy, a ja miałam nieco mniej pracy. 

Nie jest to projekt najwyższych lotów, ale po serii ostatnich przeróbek i renowacji chwilowo mam szczerze dosyć szlifowania i malowania w garażu bez okien. Liczę na to, że pogodna aura pozwoli wejść do ogródka, dotlenić organizm i odzyskać w słońcu wigor by jesienią z zapałem powrócić do prac stolarskich.






Podpory pod różę pnącą i powojnik

$
0
0

Posadziłam moje pierwsze kwiaty w ogródku za domem! 
Jednak zanim to nastąpiło, musiałam przygotować podpory pod rośliny pnące, które zaplanowałam na rabacie przy ogrodzeniu. Ogrodzenie jest wspólne z sąsiadami i nie chcę by rośliny przechodziły na ich stronę. Skorzystałam z częściowo gotowych elementów, co znacznie przyspieszyło przygotowanie podpór.

Poniżej zapraszam na opis prac krok po kroku:

Zaopatrzyłam się w dwie kratki o wymiarach 38x180 i 90x180 cm oraz cztery kantówki: 2,5x3 i 3x4 cm, długość 2,5 m:



 Kantówki z surowego drewna zaimpregnowałam i trzykrotnie pomalowałam, kratki były już zaimpregnowane więc wystarczyło je pomalować (również 3 razy). Do malowania użyłam lakierobejcy w tym samym kolorze co pergole ogrodzeniowe, na tle których postawione zostaną podpory.



Boki kratki przybiłam do kantówek gwoździkami uważając by nie uszkodzić delikatnych listewek kratki. Przybijałam dość gęsto by wzmocnić niepewną konstrukcję kratki - były bardzo tanie, co niestety znalazło odzwierciedlenie w jakości.


Wykopałam głębokie dołki, w których miały zostać ustawione kratki. Ziemia jest u nas gliniasta więc gdy nie dałam rady kopać głębiej, ręczną piłą skróciłam pionowe listwy o 20 cm. Ich dolne części, które miały zostać zakopane włożyłam w mocne worki i szczelnie owinęłam taśmą klejącą robiąc coś na wzór skarpetek - liczę na to, że takie zabezpieczenie przedłuży nieco żywot moich podpór.

Ustawiłam kratki w ziemi i przysypałam gliną, dokładnie ją ugniatając. Tę część pracy wykonywałam po deszczu co pozwoliło mi na dokładne ubicie ciężkiego, elastycznego podłoża.
Tu jeszcze przed ubiciem:



Gdy podpory były już ustawione, przygotowałam ziemię i przy wąskiej kratce po lewej stronie, postawionej pod kątem do drewnianego ogrodzenia i przy siatce, dzięki czemu jest większy przewiew, posadziłam różę pnącą (Jasmine). Przy szerszej posadzony zostanie powojnik (Ville de Lyon - jest już zamówiony). Swoje miejsce znalazły tu też róże wielkokwiatowe: biała z lewej (widoczna na ostatnim zdjęciu) i jasnoróżowa z przodu. 




Róże dały początek rabacie, która będzie ciągnęła się od elewacji domu do połowy ogródka:



Z powodu pogorszenia pogody musiałam przerwać pracę, jednak już wkrótce do róż dołączą kolejne kwiaty. Ostróżki, jeżówki, floksy, lobelie.. ;)


Koszt materiałów drewnianych - ok. 60 zł (Merkury Market)
Impregnat - Sadolin
Lakierobejca - Dulux, kolor jasny dąb
Impregnat i lakierobejca zostały mi z poprzednich prac, teraz zużyłam ich niewielką ilość.

Robimy sami ścieżkę z kamyków. Rabatka w cieniu.

$
0
0


 Trudno obejść się bez ścieżki w ogrodzie, zwłaszcza gdy tak jak nasza wiedzie do drewutni. Z drewutni korzystamy jesienią, zimą i wczesną wiosną gdy spacery po trawniku nie należą do przyjemności. Zatem abyidąc po drewno podczas deszczu bądź roztopów nie grzęznąć w błocie konieczne jest wykonanie ścieżki.
My zrobiliśmy ją sami. Nie jest to trudne, warto rozważyć samodzielne wykonanie.

Przed:


Po:

Materiały:
obrzeża trawnikowe, my wybraliśmy te o wysokości 10 cm
geowłóknina (przeciw chwastom)
kamień (u nas grys Biała Marianna).
beton (niewielka ilość)

Opis prac znajdziecie w internecie bez problemu. Od siebie dodam, że ponieważ gwoździe, które są w zestawie z obrzeżami z czasem mają tendencję do wysuwania się, my zalaliśmy je betonem (stąd beton na liście materiałów):
Nasza ścieżka nie jest mocno uczęszczana, wchodzimy tam jedynie idąc po drewno. W przeciwnym razie pod warstwę kamienia położylibyśmy dodatkowo kilkucentymetrową warstwę tłucznia.
Plastikowe obrzeża, z których korzystaliśmy, można również prowadzić po łuku - należy wówczas wyciąć kawałek poziomej listwy widocznej po wewnętrznej stronie co umożliwi wygięcie obrzeża.

Ścieżka wykonana jesienią i użytkowana przez całą zimę okazała się bardzo praktycznym rozwiązaniem. Wysypany tu jasny grys nie sprawia problemów, a przy okazji skutecznie rozjaśnia ten cienisty zakątek.

Na wąskim pasie trawnika przy ścieżce posadziłam funkie o jasnych liściach (rozświetlą tę zacienioną przez prawie cały dzień część przedogródka), żurawki purpurowe (teraz słabo widoczny na tle kory), barwinek i kępkę żółtych liliowców. Obok rośnie posadzona wczesną wiosną hortensja bukietowa. Teraz czekam aż to wszystko się rozrośnie i szczelnie przykryje wysypane podłoże oraz nieco widoczne obrzeża.


Wybrane przeze mnie rośliny powinny sprawdzić się w półcieniu i częściowo w cieniu - mam nadzieję, że tak się stanie bo na razie cała wiedza ogrodnicza jaką posiadam jest na razie wyłącznie teoretyczna ;)

Bielone wiklinowe kosze na kwiaty. Białe kwiaty na balkonie.

$
0
0

Ogromnie podobają mi się wiklinowe kosze z kompozycjami kwiatów. Chciałam białe, ale że te, które znalazłam były przesadnie drogie, kupiłam takie - zwykłe i tanie:

By wpasować je w kolorystykę naszego tarasu poddałam je szybkiej metamorfozie.

Potrzebujemy:
farbę akrylową - u mnie farba Luxens, kolor biały mat
pędzel
rękawice lateksowe

Pokryłam nie tylko zewnętrzną część, ale również wnętrze koszy i dno licząc, że farba dodatkowo zabezpieczy wiklinę przed wilgocią i przedłuży jej żywot.

Kosze wyłożyłam folią, na dno wsypałam sporą warstwę keramzytu. Nie zrobiłam odpływu bo nie chciałam kłaść podstawek, liczę, że keramzyt załatwi sprawę. 
Kosze pasują teraz do ogródka za domem gdzie mam białe meble, skrzynki na warzywa i malowaną w zeszłym roku donicę. W jednym posadziłam bakopę, floksa i goździki, w drugim hortensję:




Na balkonie nad frontowym wejściem do domu zawisły kwiaty. Zrezygnowałam z czerwonych pelargonii, które z tej północno-wschodniej strony miały za mało słońca. Ponadto w zeszłym roku okazały się kłopotliwe - spadające płatki puszczały barwnik gdy zmokły lub się na nie nadepnęło i niestety mocno brudziły jasne płyty przy wejściu do domu. Jednak wyglądały pięknie:

Teraz zdecydowałam się na lubiące półcień begonie, bakopę i komarowiec - ciekawa jestem czy rzeczywiście odstrasza komary. Wybrałam kwiaty białe licząc, że opadające płatki nie będą uciążliwe. Kolorystyka nawiązuje też do rabaty przed domem. 
A tak ponad wszystko - po prostu lubię biały:)

Na razie jeszcze małe,
ale już cieszą oczy:




Drzewa i krzewy owocowe w jednoarowym ogródku za domem

$
0
0

Nie zważając na wielkość mojego skrawka ziemi za domem uparłam się, że oprócz warzyw muszą znaleźć się w  nim też owoce. Poczytałam w internecie co, jak i kiedy i w marcu wystartowałam z zakupami i sadzeniem krzewów i (!) drzew owocowych.

Na wprost tarasu posadziłam zostały krzewy borówki amerykańskiej. Zdecydowałam się na borówkę wysoką - dorastającą do 2 m, pięknie przebarwiającą się jesienią, która z czasem osłoni siatkę na tyle ogrodu, za którą składowane są obecnie materiały budowlane.

Już teraz liście mają piękny kolor:

Z zakupem krzewów borówki wiąże się zabawna historia, godna ogrodniczki, która nigdy wcześniej nie miała do czynienia z ogrodem: 
Poczytałam trochę w internecie i wybrałam odmianę Blue Cropp. Pojechałam, kupiłam, a po dotarciu z nią do domu, szukając szczegółowych wskazówek jak sadzić, przeczytałam, że borówka potrzebuje towarzysza (do zapylania) by krzew dłużej owocował i owoców było więcej. Zatem nie namyślając się wróciłam do ogrodniczego i kupiłam taki sam krzaczek. Po przybyciu do domu i włączeniu komputera doczytałam, że partner powinien być i owszem, tego samego gatunku, ale innej odmiany:O Ponowny kurs do sklepu i do ogródka trafiła odmiana wcześnie dojrzewająca o intrygującej nazwie Patriot. Żeby zapewnić roślinkom komfortowe warunki do zapylania, Patriot znalazł swoje miejsce pomiędzy wcześnie zakupionymi krzewami Blue Cropp (odmiana średniowczesna). Mam nadzieję, że odwdzięczą mi się za troskę o ich dobre samopoczucie ;) 

Po lewej stronie tarasu, przy siatce oddzielającej nas od sąsiadów posadziłam sześć krzaków malin (Polana). Te kije, pomiędzy którymi widać maliny to część podpory dla groszku pachnącego.

Powoli zaczyna się coś pozytywnego dziać z pięcioma z malinowych krzaczków. Szósty nie wypuszcza pędów więc chyba się nie przyjął, ale jeszcze czekam. 

Po prawej stronie, przy siatce z kolejnymi sąsiadami posadzone zostały dwie jabłonie: 

Marzyłam o kwitnących wiosną drzewach owocowych więc znalazłam coś takiego jak drzewka kolumnowe. Podobnie jak w przypadku borówek posadziłam to dwie odmiany. Drzewka nie rozrastają się mocno na boki, owoce mają bezpośrednio przy pniu w związku z czym nie potrzebują dużo miejsca. Nadają się również do donic na tarasie. I one pokazują oznaki życia:

W trzech skrzynkach posadziłam truskawki i poziomki - nie mogło ich zabraknąć:


I na razie tyle szaleństw owocowych. Planuję jeszcze posadzić winorośl, która już rośnie w doniczce u mamy mojej przyjaciółki.

Rośliny kupowałam małe (za duże musicie zapłacić więcej), z gołym korzeniem lub w doniczce. Orientacyjne ceny:
malina (goły korzeń) - 1,90 zł
borówka (doniczka) - 9,50 zł
jabłoń: goły korzeń ok. 19 zł, w doniczce ok. 25 zł

Taras z terakotowych płyt imitujących kamień

$
0
0


Taras miał być drewniany, takie było nasze marzenie, jednak ciągle nie mogliśmy się zdecydować na gatunek drewna. Ponieważ taras mamy niezadaszony na stałe (jest markiza zdejmowana na zimę), konieczne było drewno wysokoodporne na warunki atmosferyczne, a to było niemiłosiernie drogie. W międzyczasie zrobiliśmy wejście do domu z terakotowych płyt  imitujących kamień z serii Romantica w kolorze Słoneczny Brzeg (pisałam o tym TUTAJ) i efekt tak nas zadowolił, że zdecydowaliśmy się na to rozwiązanie również na tarasie. Takim:

Tym razem wykonania podjął się mój dzielny mąż.
Najtrudniejsze było znalezienie jakichkolwiek informacji jak ułożyć płyty na wylanym przez inwestora betonowym tarasie. Ostatecznie mąż zdecydował, że przyklei je elastycznym, mrozoodpornym klejem do płytek. 
Przed przyklejeniem płyt taras pokrył hydroizolacją.


Płyty nie są równe, mają spore różnice zarówno w powierzchni podstawy, jak i grubości. Mnie się to podoba bo dzięki temu wyglądają naturalnie. Mąż już nie był taki zachwycony, przy układaniu niejednokrotnie pozostawały spore szpary lub wręcz przeciwnie - płyty się nie mieściły w przeznaczonej dla nich przestrzeni i musiał przerzucać pozostałe, żeby dobrać lepiej pasującą. Ale dał radę:)
Na poniższych zdjęciach widać te różnice:



Układając taras należy pamiętać o spadku na zewnątrz (jest niewidoczny dla oka i nieodczuwalny dla użytkowników), dzięki któremu woda nie będzie wlewać się do domu ani zatrzymywać na tarasie tylko spłynie do ogródka.
Po ułożeniu płyty zostały zafugowane żywiczną fugą Prestige (kolor piaskowy żółty) będącą w ofercie producenta naszych płyt tarasowych. 


Ostatnim krokiem będzie impregnacja płyt.

Wokół tarasu wysypaliśmy grys marmurowy - Białą Mariannę, mającą nadać tarasowi nieco południowego stylu.

Przed wysypaniem kamienia mój mąż wkopał plastikowe obrzeża trawnikowe i wyłożył glebę czarną geowłókniną by ograniczyć wzrost chwastów. Jeśli jesteście zainteresowani jak wykonać takie obrzeże z kamieni krok po kroku zapraszam na post, w którym pokazałam jak robiliśmy ścieżkę do drewutni (TUTAJ).


W kamieniach przy tarasie widoczne są kotwy i słupy, na których zamontowana została pergola. Projekt, jak widać, jest jeszcze w trakcie realizacji więc będzie tematem osobnego postu, na który już teraz serdecznie zapraszam.
A potem już tylko aranżacja:)

Majowy ogródek warzywny w skrzynkach

$
0
0

Wczesną wiosną pokazywałam wykonaną przeze mnie podwyższoną rabatę, skrzynki, paletę na sałatę (TUTAJ). Teraz, w pierwszej połowie maja w warzywniku jest już gęsto od roślin.




A tak było w kwietniu:


Te korki to nie uprawa butelkowanych win, jak nasi goście czasem zgadują, tylko nabita na wykałaczki informacja co zostało zasiane. 
A zasiałam: rzodkiewkę, rukolę, bazylię (również czerwoną), pietruszkę, marchewkę, koperek, buraki (uwielbiam zupę z botwinki), szczaw, seler i sałatę, a także pomidory i paprykę.
Rukola mnie zadziwia - mam ją pierwszy raz i nie spodziewałam się, że rośnie tak szybko wręcz ekspansywnie. Kojarzy się z kuchnią śródziemnomorską, a w sklepach nie jest najtańsza stąd moje zaskoczenie łatwością uprawy.

Cebule posadziłam przy truskawkach (według zaleceń bo podobno cebula poprawia smak truskawek - dziwne to dla mnie, ale słucham mądrzejszych), pory przy poziomkach (to już na własne ryzyko, tam miałam ostatnie wolne miejsce, a wydało mi się to logiczne wobec cebuli z truskawkami;)



Sałaty rosną też na palecie przy samym tarasie. Listki zrywam na bieżąco by na kanapkach zawsze były świeże i jędrne. Teraz rośnie masłowa i lodowa, powoli przebija dębolistna.

W blaszanej osłonce (wyłożonej folią, na dno wsypany keramzyt) rośnie rozmaryn, oregano, tymianek, lubczyk i szczypiorek. 

Obok w doniczkach wysiana z nasion lawenda, ostróżki, maciejka i posiany przez moją młodszą córeczkę rumianek. I pomidory, które nie zmieściły się w skrzynkach.

Ekspansywna mięta rośnie w osobnej doniczce. W sezonie letnim jest nie do przecenienia. Nie tylko jako dodatek do wody i lemoniady - mój mąż robi z niej wyśmienite mojito.

Mająca kwitnąć na różowo macierzanka tymianek przyda się w kuchni, ale jej główną rolą jest zadarnienie ziemi pomiędzy płytami. Na to muszę jeszcze poczekać..

Z drugiej strony tarasu posadziłam kilka sadzonek macierzanki cytrynowej - ta zdecydowanie piękniej pachnie!

W ziemi pomiędzy skrzynkami posadzona została dąbrówka rozłogowa. Liczę, że ta tolerująca cień roślina da sobie radę w tych dziwnych warunkach.

W skrzynkach z ziołami i warzywami wysiałam nagietki, które mają chronić przed nicieniami korzeniowymi. I to by było na tyle w moim małym ogródku. Warzywnym - bo w innych częściach dzieje się sporo - cały czas urządzamy ten nasz kawałek ziemi.

I jeszcze kilka fotek:




Wąska rabata kwiatowa przy tarasie

$
0
0

W jakim stylu chciałabym mieć rabatę kwiatową wiedziałam odkąd zaczęłam oglądać zdjęcia ogrodów i programy telewizyjne o takiej tematyce - bez pamięci zakochałam się w stylu "cottage garden". Mieszkanie w nowym szeregowcu niedaleko centrum nie pozwala na zbytnie szaleństwa w tym kierunku, ja jednak postanowiłam przemycić nieco tego charakteru do naszego ogródka i stworzyć sobie namiastkę wiejskiego ogrodu.
Rabatę utworzyłam na skrawku ziemi, patrząc z tej perspektywy jest w kształcie małej litery "b":



Naukę o kwiatach zaczęłam od zupełnych podstaw - nazwy typu bodziszek, jeżówka były dla mnie obce, goździki i róże znałam jedynie z kwiaciarni. Zimą, w miarę jak uczyłam się rozróżniać rośliny, powstawała ich lista.

Wiosną mój spis roślin wyglądał tak:
róże pnące, wielkokwiatowe i rabatowe,
clematisy (powojniki),
bodziszki,
jeżówki,
czosnki ozdobne,
floksy wiechowate (wysokie),
ostróżki,
niezapominajki,
lawenda,
szałwia,
przywrotnik ostroklapowy.

Przy doborze roślin na rabatę kierowałam się lokalizacją ogrodu (jest w pełnym słońcu) oraz kolorystyką kwiatów. Od razu odrzuciłam kolory elewacji i dachu czyli żółty i czerwony. Docelowe kolory wybrałam wspólnie z córkami: różowy, biały, niebieski i fioletowy i do nich postanowiłam się ograniczać (wyjątek stanowi przywrotnik). Starałam się też wybierać kwiaty przyciągające motyle i pszczoły i kwitnące o różnych porach. 

Obecnie, poza floksami wiechowatymi i czosnkami (miałam jeden, ale nie przyjął się niestety), na rabacie jest już wszystko co zaplanowałam.
Spoza listy są bukszpany - dołączyłam je bo pięknie komponują się z różami i z lawendą. Na początek posadziłam dwa, które planuję formować w kule i jeden rosnący pionowo pod ogrodzeniem.

Ponieważ nie wszystkie rośliny były u nas dostępne część roślin kupiłam przez internet. Były to moje pierwsze zakupy kwiatów w sieci, ale niesłusznie się obawiałam - sadzonki roślin, w tym delikatnych clematisów, dotarły w znakomitej formie. Polecam taką formę zakupów.

Teraz przede mną trudniejsze zadanie - muszę sprawić by to co posadziłam trwało w dobrej formie i się rozwijało. Łatwo nie będzie - mam już za sobą pierwsze przędziorki i mszyce na różach więc teraz staram się ogarnąć zupełnie mi obcy temat szkodników..

Ale tyle gadania;) zapraszam do obejrzenia zdjęć:



Ostróżki fioletowe:

i białe:

Ostróżki są bardzo wysokie, posadziłam je blisko pergoli bym mogła je podpinać w razie potrzeby. Przed nimi biała róża wielkokwiatowa. Na razie ma jeden pąk - mam nadzieję, że zakwitnie w tym roku bo coś jej chyba dolega (może mi podpowiecie co to może być?).

Obok zdrowo rośnie róża rabatowa Maxi Vita:

Róża pnąca Jasmina (a przed nią jeżówka):


Obok róży po pergoli wspina się powojnik Ville de Lyon. Drugi taki sam posadziłam przy wąskiej pergoli na końcu rabaty.

Róża wielkokwiatowa różowa:

Szałwia lekarska (tutaj odmiana Cardonna) i przywrotnik ostroklapowy:

Szałwię, lawendę i przywrotnik posadziłam naprzemiennie wzdłuż obrzeża rabaty, ogromnie podoba mi się zestawienie tych roślin. W wąskiej części rabaty przywrotnik zastąpiłam bukszpanem.

Na jeżówki (mam odmianę białą Alba i purpurową Magnus) jeszcze chwilę muszę poczekać:


za to bodziszek już zakwita:
Zwróćcie uwagę jak ładnie wyglądają krople na liściach przywrotnika.

Wolne miejsce przed kratką z powojnikiem czeka na floksy wiechowate:

Wokół rabaty chcę odciąć darń przy pomocy specjalnego szpadla w kształcie półksiężyca. Bardzo podoba mi się takie wykończenie rabat, pytanie tylko czy sobie poradzę? 

Nie spodziewałam się ile przyjemności może dać tworzenie i obserwacja ogrodu. Wspaniałe jest to, że taka rabata zmienia się codziennie, zrobione przeze mnie dwa dni temu zdjęcia już dzisiaj są nieaktualne - na różach pojawiło się kilka nowych kwiatów, a szałwia po deszczu jest wyraźnie wyższa. Coś wspaniałego:) Leżę na leżaku i czytam - jedno oko w książkę, drugie na kwiaty - zez rozbieżny po sezonie murowany;) 

Jest jeszcze jedna rabata, którą chcę Wam pokazać, na tyle ogrodu, ukończona wczoraj i przy tworzeniu której zgubiłam dwa kilogramy. Ale to już w osobnym poście.

A tutaj już moje ostróżki wyhodowane z nasion. Zakwitną w przyszłym roku:

Lekkie zadaszenie tarasu

$
0
0

Wystawa tylnej ściany naszego domu jest południowo-zachodnia co jest niezwykle sympatyczne w słoneczne zimowe dni, w upalne lato jednak potrafi dopiec - dosłownie. O konieczności osłonięcia się przekonaliśmy się jeszcze w czasie budowy domu gdy ostre letnie słońce operujące prosto w szyby nie pozwalało normalnie funkcjonować. Pilne stało się zatem zacienie okien by utrzymać chłód w domu oraz tarasu, aby można było korzystać z niego również w upalne dni.

Z oknami poszło łatwo - na piętrze, w pokojach dzieci założyliśmy rolety zaciemniające, na dole w oknach salonu (poza drzwiami wyjściowymi na taras) markizy zewnętrzne - świetnie radzą sobie z nadmiarem słońca:

Pozostała kwestia osłonięcia tarasu.

Rozważanych opcji zadaszenia było kilka, po przeanalizowaniu wszystkich "za i przeciw" oraz wzięciu pod uwagę własnych preferencji zdecydowaliśmy się na zwijaną markizę. 



Pogodnych dni w roku w Polsce jest stosunkowo niewiele, właściwie od jesieni do wiosny niebo jest zachmurzone. Gdy zimą i wiosną słońce się pojawia - rozjaśnia i dogrzewa wnętrze, różnica odczuwalna jest momentalnie i należy to wykorzystać.
Nasz salon ma okna na jednej ścianie - tej na której jest wyjście na taras. Jest wprawdzie połączony z kuchnią, ale z okna zwróconej na północ kuchni światła tutaj dochodzi mało. Zatem chcąc wykorzystać naturalne światło i słoneczne ciepło w jesienne, zimowe i wiosenne dni zdecydowanie odrzuciliśmy brany wcześniej pod uwagę pomysł stałego dachu zacieniającego wnętrze przez cały rok i uznaliśmy, że zwijana markiza będzie dla nas rozwiązaniem optymalnym.

Markiza została przymocowana pod balkonem, przy jego zewnętrznej krawędzi by móc jak najdalej ją wysunąć.

Z uwagi na bardzo dużą różnicę w cenie nie zdecydowaliśmy się na markizę automatycznie zwijaną, korzystamy z korby. 

Czas zwijania jest tak krótki, że nie odczuwamy związanych z tym niedogodności. Poza tym, dzięki poniżej opisanym usprawnieniom, nie zwijamy rolety na co dzień.

Po niemal roku użytkowania (w tym po upalnym zeszłorocznym lecie), mogę stwierdzić, jako zabezpieczenie przed silnym słońcem markiza sprawdza się znakomicie, osłania taras sprawiając, że w upalne dni możemy spędzać na nim czas.
W porze największego nasłonecznienia cień sięga mniej więcej do połowy tarasu:

Markiza z powodzeniem chroni również przed umiarkowanym deszczem, gdy zaskoczy nas podczas grillowania. 

Żeby nie było zbyt kolorowo były jednak i minusy. 
Pierwszy problem, który się pojawił to silny wiatr, który sporą płaszczyznę materiału podnosił i szarpał. W sprzedaży są rurki, które montowane pionowo w ziemi podpierają przednią część markizy usztywniając ją. Metalowych rurek nie chciałam, dlatego tej wiosny postawiliśmy pergolę przy tarasie na wzór tych, które podziwiamy na basenach w południowej Europie. Pionowe belki pergoli (zewnętrzne, narożne z zamontowanymi) pełnią rolę wspomnianych rurek gdyż zamontowane na nich zostały haczyki, do których przyczepia się końcówki markizy. 
Tym sposobem problem z wiatrem został wyeliminowany.

Kolejny kłopot sprawiał zbierający się na markizie deszcz - tylko podczas gwałtownej ulewy. Pomimo pochyłego ustawienia daszka, woda zbierała się ponad dolną poprzeczką, rozciągała tkaninę i groziła jej zniszczeniem.
Niby wystarczyło markizę złożyć przed deszczem, jednak wymagało to zabezpieczenia porozkładanych na tarasie poduszek i innych, mogących zmoknąć, przedmiotów. Ustawialiśmy je pod balkonem częściowo zadaszającym nasz taras, dopóki mój mąż nie wymyślił patentu - poprzecznej belki wsuniętej pomiędzy tkaninę a ramiona markizy przy jej zewnętrznej krawędzi, wzdłuż poprzeczki. Usztywnia i profiluje tkaninę tak, że uniemożliwiaj wodzie zbieranie się na powierzchni markizy. Tymczasowo rolę belki pełni .. ustawiona na sztorc poziomica (spostrzegawczy z pewnością zobaczyli ją w rogu, z prawej strony tarasu, na końcu warzywnika, a właściwie sadu, bo tam przesadziłam moje drzewka owocowe;)

Po "usprawnieniu systemu" widzę tylko plusy naszej markizy.  Nie ma efektu sauny, na który skarżą się użytkownicy dachów z poliwęglanu czy pleksi, gdy te wystawione są na południe. Ustawiona pochyło skutecznie zacienia przy okazji salon przez cały dzień, co w połączeniu z pionowymi markizami na bocznych oknach pokoju utrzymuje w nim przyjemną temperaturę.

Pomiędzy belkami zamontowaliśmy  kratki, które dodatkowo osłaniają taras. Zwłaszcza ta prawa kratka jest przydatna by schodzące już nisko, wieczorne, ale nadal jeszcze mocno grzejące słońce wślizgiwało się pod dach nad tarasem i nie pozwalało odetchnąć po upalnym dniu. 

Posadziłam przy niej różę pnącą licząc, że po rozrośnięciu się stworzy jeszcze szczelniejszą osłonę. 

Jest to piękna odmiana Elfe w kolorze ecru z seledynowym odcieniem - gdy zakwitnie będzie nawiązywać do moich hortensji Limelight posadzonych na końcu ogrodu  ... kilka metrów dalej;)
Przy kratce po przeciwnej stronie posadziłam w donicy powojnik w kremowym kolorze. 

Drewniana pergola, rodem z naszych wakacyjnych wyjazdów, poza wsparciem markizy pełni funkcję ozdobną, wyznacza obszar tarasu niejako zamykając go i sprawia, że - patrząc z wnętrza domu - staje się częścią pokoju. Patrząc na nią od zewnątrz, dzięki lekkiej konstrukcji i jasnym kolorom nie zabiera optycznie powierzchni i tak małemu ogródkowi.

Pergola zbudowana została z drewna sosnowego. Pionowe belki osadzone zostały w kotwach wbitych w ziemię poza obrysem tarasu. 

Na górnych poziomych belkach położone zostały krótsze, ścięte pod kątem. W celu usztywnienia konstrukcji zamontowane zostały zastrzały, a cała pergola została przymocowana do elewacji przy pomocy kątowników. 
Wykonanie pergoli było zlecona, ale żeby nie było za łatwo, wzięliśmy na siebie wbicie kotew i malowanie konstrukcji - tym razem malował mój mąż gdyż ja zajęłam się ogrodem w związku z czym odmówiłam współpracy.
Przed malowaniem drewno zostało zabezpieczone drewnochronem.
Do malowania (dwukrotnego) użyliśmy jak zazwyczaj lakierobejcy Sadolin w kolorze jasny dąb. Mąż malował jeszcze przed montażem, kładąc belki na rozstawionych w ogródku krzesłach. Uwaga na deszcz! Mojemu mężowi się nie udało.. Krople deszczu zostawiły po sobie ślad i w niektórych miejscach belki musiały być szlifowane i czekają na powtórne malowanie.

Pozostało ustawienie leżaka, 

stołu i krzeseł (marzy mi się wypoczynek..) i pomalowanej na biało palety dla odwiedzających nas maluchów by mogły bawić się w cieniu pod czujnym okiem rodziców:


i LATO, CZEKAMY!

Ostatnio pokazywałam moją rabatę kwiatową. Martwiłam się o różę wielkokwiatową i szukałam w internecie informacji co za choroba ją dopadła (żadnych szkodników nie wypatrzyłam). Wygląda na to, że takie liście:
to normalny etap ich rozwoju. Ponadto róża zakwitła:

Róża rabatowa, która kilka dni temu miała kilka kwiatów jest nimi obsypana:

Kwiaty różowej wielkokwiatowej są bajeczne:

Jeszcze jeden rzut oka na taras:

i zapraszam na kolejny post. Jego bohaterem będzie domek ogrodnika :)
Viewing all 58 articles
Browse latest View live