Ogród nadal w rozsypce i czuję, że w tym roku nic z równania działki za domem z różnych względów nie będzie. Ja natomiast poczuwszy, że mam swój kawałek ziemi, od wczesnej wiosny czekam z niecierpliwością by w tej ziemi coś zasadzić, zagospodarować ją i upiększyć.
Za domem, na betonowym jeszcze tarasie, postanowiłam posadzić kwiaty w drewnianych skrzynkach po jabłkach. Trzy takie skrzynki dostałam od teścia.
Skrzynki wyczyściłam szlifierką, bez zbytniego rozczulania się jak w przypadku mebli, gdyż uznałam że nieco chropowata miejscami powierzchnia nie odbierze im uroku, a wręcz przeciwnie, doda charakteru.
Po dokładnym odpyleniu skrzynki pomalowałam dwukrotnie emalią ftalową Śnieżki do drewna i metalu w kolorze biały mat - tą samą, którą maluję krzesła na taras.
Kolejnym etapem było wyłożenie skrzynek folią (zwykłą bezbarwną) i przymocowanie jej zszywaczem tapicerskim.
Na dno skrzynek wrzuciłam nieco gruzu z potłuczonej ceramiki budowlanej - u nas jest jej jeszcze pod dostatkiem wokół domu. Pojechawszy po kwiaty zahaczyłam o targ i dojrzałam kilka stoisk z sadzonkami warzyw. Zadziałam impulsywnie i do domu zamiast z kwiatami wróciłam z sadzonkami pomidorów, papryk, sałat, szczypiorków, selerów naciowych, truskawek i poziomek, oregano i czerwonej bazylii.
Ponieważ brakło mi miejsca na poziomki, a miałam dwie łubianki po truskawkach, przemalowałam je na biało, następnego dnia wyłożyłam folią i wsadziłam do każdej po dwie sadzonki. Dwie sadzonki poziomek zostały i te wylądowały już w zwykłych doniczkach.
Ostatnim krokiem było obfite podlanie zasadzonych roślin.